poniedziałek, 2 sierpnia 2010

w powiatowym już żyje się lepiej, co widać

    Wiele ulic jest aktualnie w przebudowie, placów zabaw przy okazji w rozbiórce. Baseny... są! Dwa. Kryte. Za małe, zatłoczone i niewarte ceny. Nic więc dziwnego, że dzieci się nudzą. Chociaż nie ma deszczu, a piękne słońce świeci wakacyjnie i mocno. Dlatego też niektóre dzieci kąpią się w fontannie. Jednej. Pozostałe fontanny zostały bowiem zlikwidowane. Chociaż nie... przepraszam. Jest jeszcze jedna. Tak mała, że sama siebie nie dostrzega. No ale jest. Obok parku rozkopanego akurat na okres wakacji, aby nie można było pójść na spacer, rower, lody, po prostu, aby odpocząć. Czyli powiatowe ma m.in.: dwie fontanny, park w przebudowie i wiele rozebranych na części pierwsze placów zabaw. I kilka tysięcy małych dzieci. No i politykę prorodzinną w tle. I reklamy Shreka, wyświetlanego aktualnie w jednym (jedynym) kinie, rozklejone we wszystkich możliwych miejscach. A co za tym idzie, zestaw figurek z bajki, które można nabyć w McDonald's jako dodatek do zestawu dla dzieci. Chociaż czasami mam wrażenie, że to sam ten zestaw jest dodatkiem do zabawki. I tu dochodzę do meritum mojej myśli... McD. jest usytuowany (jeden z trzech - o dziwo!) na zbiegu centrum i dwóch dużych osiedli. Ma zestawy, w nich figurki, a obok swojego ogródka plac zabaw z rurą do zjeżdżalnia i wielkie "pudło" do chodzenia, przechodzenia, chowania się i wspinania. Całość ustawiona na miękkim syntetycznym podłożu. Nic zatem dziwnego, że dzieci chcą się tam bawić. Mają przede wszystkim możliwość zabawy, a poza tym jest tam czysto i miło.
Drań podczas naszych ostatnich wypraw zebrał kilka figurek z tej kolekcji. Brakowało jednej. Poszedł więc z nim ślubny po zestaw, aby kolekcję dopełnić i... i się przeraził. Dzieci dużo, rodziców adekwatnie i zabawa wspaniała. I tylko drań z zestawem, a cofnąć się nie bardzo było jak. Frytkami poczęstował dzieci, bułę zostawił na potem. Rodzice przeszukali portfele i niektórzy kupili albo lody na pocieszenie, albo zestaw. Nawet tam, gdzie było dwoje dzieci, jeden. Na dwoje.

Jestem coraz bardziej przerażona. Na plac zabaw i basen jeździmy do miejscowości obok. Pół godziny drogi, a czysta przyjemność. Na spacer chodzimy wieczorami poza granice centrum, bo w centrum nie ma miejsca na spacer. A spacerując powoli zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że robię zakupy. Niedługo pewnie będę się wstydziła, że chodzę do fryzjera i kosmetyczki.
Do łez i śmiechu doprowadzają mnie tłumaczenia, że jest dobrze i powinniśmy się rozwijać, czyli rodzić według modelu dwa plus trzy. No ale może jestem kiepska w logice. Chociaż na egzaminie dostałam pięć. A egzamin był pisemny, więc jednak słowa musiały się bronić same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz