czwartek, 4 września 2008

Pani...

    ... świetnie współgra z pokojem nauczycielskim, a panine obcasy z posadzką w szkole. Stukają pięknie i nie wpadają w poślizg, a tego pani obawiała się najbardziej. Nawet miałam takie myśli od czasu do czasu, czy lecąc na podłogę ze stosem książek i dziennikiem lekcyjnym będę wyglądać równie malowniczo jak na weselu w ubiegłym roku, kiedy to chciałam kankana zatańczyć i zapomniałam, że pod długaśną spódnicą mam wąziutką podszewkę, czy też jeszcze bardziej. Ale już się nie zastanawiam - podłoga oswojona poprzez aklamację obcasów, nóg i posadzki. Nie było żadnych zgrzytów i docierań się. Cieszy mnie to.
Pani miała również pewne obawy odnośnie stroju własnego i starannie przeglądała garderobę, która co prawda nie zawiera w sobie przykrótkich bluzek, a te wydekoldowane, tudzież przezroczyste znajdują się w drugiej części komody i jako ciało pedagogiczne nie tykam ich od poniedziałku do piątku w godzinach przedwieczornych. Obawy owe natomiast pojawiły się same, kiedy to obiło mi się o uszy zdanie ciała psychologicznego, że nauczyciele stanowią obiekt seksualny dla swoich uczniów. No i wtedy nagle i absolutnie irracjonalnie pani uświadomiła sobie własne białe spodnie lniane i na najbliższej lekcji miała stresa olbrzymiego, kiedy to musiałam zapisać coś na tablicy, odwracając się tyłem do klasy. A nie odwracając się, nie zapisałabym nic. Potem jednak oprzytomnialam, że do tej pory świata poprzez podteksty nie pojmowałam, więc lepiej zrobię dając sobie z nimi spokój, bo w końcu zacznę wariować, albo nosić worek pokutny i hodować pryszcze.
... i tak sobie biegam po tej szkole w białych spodniach, na wysokich obcasach, ze stosem książek i mam w nosie to, że obecnie uczniowie skupili się na odkryciu mojego wieku (pewnie i tak nie uwierzą), a nauczyciele dziwią się wielce, że na moich lekcjach słychać przelatującą muchę. Chociaż nie... muchę słychać tylko wtedy, gdy dyskusja związana z tematem ucicha, żeby wybuchnąć z nową mocą na kolejny podrzucony przeze mnie problem.

    Dobrze mi. Dobrze mi ogromnie i mimo zmęczenia, które w tym tygodniu daje znać o sobie, bo chcę zrobić wszystko z nawiązką, tak po prostu, zwyczajnie dobrze mi...
I mam nieodparte uczucie, że chyba zasłużyłam na lampkę ulubionego i trochę podtekstów ze strony męża mojego własnego i osobistego - jakby nie było, jestem po godzinach. Na wszelki jednak wypadek postaram się na niego nie patrzeć, ponieważ ostatnio podlota coś tam mówił, że jak na jakiegoś ludzia po belfersku spojrzę czasem to faktycznie tylko się mnie bać  klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz