wtorek, 21 października 2008

zakręcona

    Nie wyrabiam. Powoli zaczynam nie wyrabiać... Na zakrętach również. Choroba drania oraz jeszcze niestety nadal trwający brak ślubnego całkowity, albo cząstkowy sprawiają, że mam dość. Chwilami. Sama biegam jak kot z pęcherzem i łatwiej policzyć miejsca, w których mnie w ciągu dnia nie ma, niż w których jestem. Natomiast w przerwach między szybkim przemieszczaniem się z miejsca na miejsce piję kawę, czytam obecnie "Faraona" i zastanawiam się, kiedy uda mi się czas na jogę wygospodarować. Jakaś pokręcona ta jesień w tym roku. Takiej to jeszcze nie miałam. Dzisiaj słońce piękne w powiatowym. Tyle dobrego - idąc z draniem do lekarza, zafunduję nam spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz