czwartek, 2 lipca 2009

notturno, czyli jest dobrze

   Deszcz zawisł w powietrzu... W powietrzu zawisło nawet powietrze. Wtopiły się w nie śmiechy dzieciaków pijących piwo pod parasolami, muzyka, którą ślubny wertuje i na nowo odnajduje, zapach pelargonii i bezruch róż. Chwilowo w powietrzu zawisły nawet komarzyce polujące na krew... Jak ja ich nie lubię. Hiszpańskie wino, które uparcie kupował ślubny, mając w nosie moje smaki odnośnie tego, jest aromatyczne, lekko gorzkawe i delikatne, idealnie na dzisiaj. Zmieniają się i smaki? Hm... Opaliłam się już i czuję jakby od środka miała drugie słońce, które przypala każdy jeden centymetr mojego ciała. Ślubny się rozkosznie rozanielony zrobił. Zawsze lipiec nastraja go tak, czym tylko potwierdza moją tezę, że jednak faceci są dużo wrażliwsi i bardziej romantyczni od nas. Maleńczuk zmysłowo śpiewa tango notturno. Głos ma jak bóg młody. Właśnie zapaliłam latarenki na balkonie. Płomienie prawie nie drgają. No i po co mi deszcz? Jest dobrze... klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz