piątek, 17 lipca 2009

w zwierciadle nie(co)krzywym

    Dzisiaj ten dzień, kiedy ślubny budzi mnie bukietem i zapachem kawy. Drań nie wierzy, że ja pobrudziłam sukienkę na wstępie wiązanką od Madzi, a samochód się popsuł i nie było czasu, żeby rodzic mój płci męskiej go naprawił. Więc jechaliśmy popsutym. Drań w ogóle w mało rzeczy nam wierzy. Taki racjonalista mały, a ja nabieram pewności, że jednak mamy wesoło i w nieco krzywym zwierciadle. Ale nie jest monotonnie.
Upał. Jedną nogą jestem w powiatowym, drugą w stolicy. Od jutra Kazimierz jako miasteczko moje magiczne będzie nas mamić, a potem... potem pani będzie walczyć w falami i jak znam ślubnego to mi pewnie każe z wiadrem iść po kilwater. klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz