sobota, 17 sierpnia 2013

próbowanie

    Ciasto ze śliwkami właśnie zostało wyjęte z piekarnika i chłopaki zwiększyli częstotliwość odwiedzania kuchni. Bo "pić". Bo "sam nie wiem, po co". Bo "tak jakoś". Bo... No dobra, przecież wiem. A ponieważ wiem również, że skromność zatarłam jakiś czas temu w myśl zasady, że nikt tak dobrze nas nie dowartościuje, jak my sami, co ja będę czarować: piekę wyśmienite ciasto ze śliwkami. Mało kto może go co prawda spróbować, skosztować i zacząć uwielbiać ze względu na to, że mąż mój własny osobisty wraz z draniem pałaszują część zanim ostygnie, część jak ledwo ostygnie, a resztę do śniadania i kawy, czyli śniadania ślubnego. Nie żeby byli samolubni... nie... zawsze zostawiają pasek w foremce. Ba! nawet dużo tego ciasta zostawiają. Całe jakieś 6 x 30 cm ciasta zostaje, żebym mogła do kawy po pracy. Mogę. Zawsze mogę. I zawsze sobie biorę kawałek zostawiając im całą resztę. Już nawet wpadłam na pomysł podwójnej ilości składników. Tak, składników, produkty są bowiem nazwą kulinarną, a kuchnia dla mnie to istna chemia... Dosłownie, sensownie, seksownie i dwuznacznie. Chociaż czasami również czarna magia. I to też niestety muszę powiedzieć wprost. Zatem podwójność. Podwójność jednak ginie w tym samym tempie co niepodwójność i obecnie stanowi normę i oczywistość ilościową. Niech będzie i tak. Pachnie. Śliwkami, cynamonem i kruszonką z wanilią. Udoskonaliłam dzisiaj formułę. Jakiś taki dzień na kombinacje w kuchni miałam. A to dobry omen. I nagle ta pierwsza z moich kuchni, w której nie eksperymentowałam, nie czarowałam, nie kombinowałam, zmieniła nieco oblicze.
Koty mruczą. Mąż mój własny osobisty mruczy również. Drań także mruczy już bardzo sennie. Mruczanki zapanowały niepodzielnie. Magia... normalnie różowa magia.

14 komentarzy:

  1. Ja poproszę trochę ciasta na poprawę humoru, bo mi się właśnie strasznie zepsuł:-( Pozdrowienia serdeczne:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam problem... muszę wskoczyć do kuchni i zakasać rękawy, ale Ty w tym czasie spokojnie wskakuj do jakiegoś pojazdu ;)

      Usuń
  2. Takie ciepłe ciasto jest najlepsze ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Et tu Brutu contra me??? nie... do ewidentna solidarność ze ślubnym :DD

      Usuń
    2. Nie przeciwko Tobie, tylko w końcu solidarność plemników być musi :-) A tak w ogóle, to ciepłe jest najlepsze ;-))

      Usuń
    3. Uhm! taaaaaaaa... ja słyszałam już Wasze wymiany tej solidarności ;D

      Usuń
  3. Uważam, że w kuchni trzeba się doskonalić w tym, w czym człowiek już jest doskonały. Po co się jakimiś niewychodzącymi potrawami/wypiekami zadręczać? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podśmiewaj się A. z męskiej połowy rodzaju ludzkiego, a raczej doceń jakie to poświęcenie zjeść cała foremkę zakalca, aby kobieta życia miała przyjemność i była z siebie dumna hehehehehehe :-)
    Buziaki z Loch Ness od nas dla Was :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahhahahhahaaa sąsiadka moich rodziców, taka starsza pani K. od lat piekła zakalce. Inne jej nie wychodziły. I zawsze twierdziła, że piecze specjalnie takie, bo jej mąż tylko takie lubi. Innych biedak nie jadał... :)
      I to jest poświęcenie!! A nie: piękne, puszyste, pachnące, pulchne, cudne, smaczne, cynamonowe, waniliowe... etc. etc. etc. pożerane na ciepło. Phi! też mi poświęcenie :) A gdzie rycerskość, ha?

      Usuń
  5. Przyznam, że przy czytaniu ślinianki zaczęły mi mocno pracować. Teraz jest właśnie najodpowiedniejszy czas na ciasto ze śliwkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czekam na węgierki. Te uwielbiam. Ale wtedy to muszę dużo śliwek kupować, ponieważ zanim jakąś do ciasta wetknę, to ufff... dużo zjem.

      Usuń
  6. Aż poczułam zapach świeżutkiego ciasta ze śliwkami...mniam:)))

    OdpowiedzUsuń