czwartek, 2 lipca 2015

nah x 3

       Pani dopiła trzecią filiżankę kawy bez mleka, przełknęła czwartą czekoladką imieninową góry z adwokatem i ogarnęła wzrokiem biurko z idealnie rozpanoszonym nieładem. Nie potrafię pracować przy dokładnie ułożonych papierach, stertach papierów i papierach potencjalnie będących papierami. Co innego poza biurkiem... Tak, poza musi być ład. Idealny. Zatem... Zatem właśnie zauważyłam, że spod papierzysk wystają słuchawki, Jaśnie Pan, Damy Złotego Wieku i Wołynianki. Trzy kalendarze, dwa telefony, mnóstwo przyborników biurowych, których i tak nie używam, dwa słowniki, krem do rąk, scenariusz najbliższej imprezy, precedencja, plakat, drugi krem do rąk, tomik lokalnego poety, apap, kilkanaście ulotek, dwa kasztany i jedna muszelka, nie licząc tony karteczek, na których coś notuję i zapominam, że zanotowałam. I butelka wody mineralnej. Właśnie. "Woda powinna być pita małymi porcjami w ciągu całego dnia. Dbaj o swoje nawodnienie." Dbam. Druga butelka stoi obok biurka. Jak już się nafaszeruję kofeiną, zaczynam się nawadniać. Upał. Lubię. Uwielbiam. Absolutnie moja pogoda panoszy się za oknem i po raz pierwszy od dawna czuję, że są wakacje! Pani może rano wyskakiwać spod prysznica, wskakiwać coś lekkiego i w pełni widnego poranka gnać przez puszczę. Nie trzeba się opatulać, owijać, ochraniać, smarować, regenerować i odżywiać. "Co jadłaś dzisiaj?" zapytał przed chwilą jeden z operatorów. Usłyszał, że kawę i czekoladki i nie wiedział, co powiedzieć. W sumie nie świadczy o nim to najlepiej - wszak jako osoba słowo klejąca powinien być bardziej lotny myślowo, ale złośliwa nie będę i na karb troski o mnie ten brak polotu zapiszę. A zapisuję dużo. Na zapas. Uwielbiam ten przedurlopowy rozgardiasz, kiedy muszę przewidzieć wiele, a nawet więcej. Kiedy pani musi w razie gdyby i na wszelki wypadek. Za tydzień będę już zadomowiona we Wrocławiu. Nie byłam tam jeszcze nigdy. Potem Karpacz. Aż do 3 sierpnia odpoczywam. Należy mi się. Należy nam się. Koniugacja. Po raz pierwszy rocznicę ślubu spędzimy podczas wyjazdu. Dużo jest tych owych po raz pierwszy ostatnio. Jeszcze tylko to i to i to i tamto i owo i tu i tam i tam także i poza tym i... luzik. Prawdopodobnie jak zawsze zapomnę czegoś spakować, czegoś spakuje za dużó, a coś zgubię. Trudno. wakacje. Tak, czuję wakacje jak nic. klik

4 komentarze:

  1. Zazdroszczę Wrocławia, a pogodę taka uwielbiam. To moja pogoda, a z tego co czytam, to wiem, że od dzisiaj nasza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pachnie wakacjami aż do mnie :)
    Odpoczywajcie, bawcie się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy za dużo,czy za mało, da się przeżyć! Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń