niedziela, 25 lipca 2010

o pisaniu pamiętnika

   Wieczór. Drań śpi i wcale nie słychać jego cichutkiego teraz oddechu. Mąż mój własny i osobisty siedzi zatopiony w książce i nie zwraca uwagi na moje pytania. A może ja wcale ich nie zadaję głośno? Pani czasem tak ma. Czasem jednak nawet domaga się odpowiedzi na nie. I to już czyni używając dźwięków. Dziwna jest pani czasem, ale jakoś ją rozumiem. Nawet lepiej niż dobrze. Niestety.
Drobnymi łyczkami smakuję afrykańskie. Dobre. Cierpkie. Szkoda, że nie palę. Nigdy nie paliłam czynnie. Biernie tysiące razy. A dzisiaj jest taki właśnie wieczór zupełnie jazzowy, w którym brakuje dymu w przyćmionym świetle. Spowolniony, klimatyczny. Lubię takie wieczory, kiedy wszystko jest w bezruchu. Jak i ja obecnie. Chociaż ten właśnie bezruch mnie już męczy. I schematy, które wokół się same utarły i zastały. Zazwyczaj łamałam wszystkie. Teraz nie wypada. Wszystkich. Takie mówienie, żeby nie powiedzieć, pisanie, żeby nie napisać. Jak w pamiętniku, pisanym tylko po to, aby ktoś go przeczytał, chociaż chowało się go w szufladzie biurka pod stosem pozornie niepotrzebnych i banalnych rzeczy.
Hm... nie mam już biurka. Nie mam również sterty niepotrzebnych rzeczy, bo wszystkie wyrzucam. Wszystkie, poza tymi sprzed wielu lat, które mają swoje miejsce w masywnych pudełkach zatopionych w szafie. Szafę mam. Czyli nie jest tak źle. Chociaż kiedyś nie miałam, ku zgrozie wszystkich i zachwycie ślubnego. Pyszne to afrykańskie... Nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie, aby odzyskać hasło. Niby zbędne, niby niepotrzebne, a jednak nie lubię gubić. Myśli również to dotyczy. Trudno. Lubię naszą sofę i takie wieczory i afrykańskie. Nie muszę wtedy być odpowiedzialna i mądra, mogę bezkarnie patrzeć w światło lampki, która ma lat więcej niż ja i historię, jakiej można tylko pozazdrościć, aż oczy mnie zabolą i po zamknięciu powiek będę widziała pomarańczowe obwódki, a ślubny wie, że odpływam w swoje myśli gdzieś bardzo daleko i uśmiecha się.
Nie piszę już pamiętnika. Nie chce mi się go chować. I popsułam swój charakter. Pisma. klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz