środa, 5 grudnia 2007

dzieci z syndromem

    Dwulatek rośnie i rośnie i niedługo trzylatkiem się stanie.
A z dwulatkiem rośnie również i jego syndrom dwulatka. Syndrom dojrzewa, w syndrom trzylatka się zmieniając i adekwatnie do własnego rozwoju, nowe wymogi nam stawia.
Każdego dnia syndrom udowadnia, że to jednak przyszły trzylatek ma rację, a nie my. Zawsze ma rację. We wszystkim ma rację...
A my to jedynie taki dodatek pełnoletni i serwis cateringowo-porządkowy.

O ile syndrom dwulatka jeżył mi włos na głowie, o tyle syndrom trzylatka każe mi ręce w geście rezygnacji spuszczać...
Dwulatek chce coś, a syndrom dojrzalszy mu podpowiada, że chcieć znaczy móc. Dwulatek może coś, syndrom natomiast zachęca do chęci większej. Dwulatek potrafi, syndrom jednak zaczyna do czynu zniechęcać.
Syndrom podpowiada ponadto, że mycie głowy jest formą tortur, zabawki można bezkarnie niszczyć, a propozycja zjedzenia natki pietruszki jest nietaktem ze strony rodzicielki.
Przykłady można by tak mnożyć w nieskończoność, ponieważ syndrom jest bardzo pomysłowy, a każda próba uciszenia go wiąże się z buntem dwulatka...
No i wtedy dajemy sąsiadom obraz skali głosu naszego dziecka.

Pocieszam się naiwnie faktem, że jest to syndrom dotykający większość dwulatków i że niestety u większości z nich faktycznie ewaluuje w syndrom dojrzalszy (chociaż z nazwy jedynie).
Zauważyłam również pewną tendencję rodziców owych maluchów z syndromem.
Przede wszystkim dzielić się należy ze sobą swoimi problemami i spostrzeżeniami. Nie po to jednak, żeby swój niepokój zwerbalizować. Nie, nie... To nie o to chodzi. To chodzi jedynie o to, aby się uspokoić, że inni mają tak samo przechlapane. Spędzamy zatem czasami miłe chwile w gronie znajomych rodziców, jednakowo ignorując syndromy swoich pociech bawiących się razem i niezwracając uwagi na reakcje nasze, jeśli takie się pojawią...

A ja prywatnie i po cichu pocieszam się również myślą, że jak już syndrom trzylatka przeminie, to czeka nas już tylko jego ośli wiek połączony z problemami dojrzewania i bunt młodego mężczyzny. A potem to już będzie z górki - pójdzie na studia, pozna jakąś pannę  i wyprowadzi się z domu. Uff... tylko akcję marketingową trzeba wymyślić niezłą... aby się ona za wcześnie nie rozmyśliła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz