sobota, 29 grudnia 2007

Gdy mężuś z kolegami umawia się na piwo...

    ... to czym prędzej należy to piwo kazać w domu zorganizować...
Jak się okazało nie jestem jedyną żoną zmyślną i chociaż żadnej z pozostałych szczęśliwych małżonek owych ósmych cudów świata nie znam, to wszystkie jadnako wykazałyśmy się niemałym refleksem...
I tym sposobem, niechcący wszyscy panowie zeszli się wczoraj co prawda bez żon (toż to męska impreza być miała), ale w towarzystwie własnych pociech. No jak wiadomo - ślubny wróci szybciej, sprawniej i w dodatku relacja dokładna z imprezy będzie.
Miałam zatem możliwość sprawdzenia się w roli przedszkolanki... Dzieci zaskoczyły mnie ogromnie, ale panowie zaskoczyli mnie jeszcze bardziej. Po hucznym i głośnym powitaniu weszli na tematy trudne, których się trzymali. Dziwne...
Po czwartym piwie na głowę zaczęłam zanudzać towarzystwo ciepłym jedzeniem, po ósmym dziwiłam się, że nadal rozmawiają o polityce, pracy, pomiarach geodezyjnych oraz wszelkich technicznych aspektach komputera. Hm...
Po kolejnych zaczęłam się zastanawiać, czy ja po tych oparach będę trzeźwa, a oni nadal sprawiali wrażenie nietkniętych alkoholem i  prowadzili rozmowy jak na mój gust zbyt trudne do prowadzenia nawet na trzeźwo.
Natomiast gdy wybiła godzina wyznaczonego powrotu do domów, wszyscy się grzecznie podnieśli, ubrali pociechy nadwyraz sprawnie wciskając je w ubranka z niemałą ilością suwaczków, napów, rzepów i drobnych guziczków, pamiętając o nakremowaniu im policzków, podziękowali za opiekę nad owymi i wsiedli do zamówionych taksówek.
Mężuś natomiast posprzątał, pozmywał, odkurzył i wyrzucił śmieci. Zadzwonił do kolegi, który się nie zjawił, wymienił kilka istotnych uwag i obdzwonił wszystkich pozostałych z pytaniem, czy szczęśliwie dotarli do domu. Następnie pomógł mi pościelić łóżko, porozmawiał z klozetem i... usnął w przedpokoju z głową na pufie...
Zaskoczona nie byłam. Nawet uwagą dwulatka, który zapytał mnie, czy tata nie żyje...

No i pość tu męża na piwo... Zachowa się, zaskakując wszystkich i legnie w najmniej oczekiwanym i odpowiednim miejscu...
Oczywiście obiecałam uwagi dziecka nikomu nie powtórzyć. Oczywiście nikomu nie powiedziałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz