czwartek, 7 stycznia 2010

pani miła i niegroźna, czyli tryb przyspieszony

   Pani z impetem wpadła do pokoju nauczycielskiego. Znowu zapomniałam, że amortyzująca mój rozpęd wykładzina została dopiero co zastąpiona śliskim parkietem.
Zatem... pani prawie zgrabnie weszła do pokoju i zobaczyła tłumy, a takich tłumów to pani dawno nie widziała. No ale było nie było, do dzisiaj oceny należało wpisać, więc wszyscy ruszyli do dzieła szturmem. Dzienniki stały się przedmiotami pożądanymi wielce, długopisy również, a na każdej twarzy malował się nerw. Okazało się nawet, że każdy potrafi rozmawiać równocześnie z kilkoma osobami, wpisując w małe rubryczki ważne słowa.
Ale pani zdziwiona i spokojna nie stała długo. Co to to nie. Niby dzienników wyrywać innym nie musiała, ale została zaatakowana gradem pytań, czy ten to ma na pewno to, a tamta czemu nie ma tego właśnie i jeszcze o to i to i o tamto też. Językopląsu dostawać właśnie zaczęłam i marząc o kawie cichaczem zmierzałam w stronę stołu, kiedy to, prawie u celu wędrówki, pani zastąpił drogę jakiś facet. Lekko przerażonym głosem przedstawił się, wyciągnął stertę papiórów i... I wtedy pani przepchnęła go do drzwi tłumacząc, że żadnych książek nie potrzebuję, podręczników nie zmieniam, a na ankiety nie mam czasu podczas lekcji, ponieważ i tak niczego nie wnoszą.
Właśnie triumfalnie zamknęłam drzwi, przeżuwając w myślach słowa szpetne i przyjrzałam się dziwnie rozweselonym trenerom, kiedy do pokoju ciała pedagogicznego weszła pani dyrektor z owym dopiero co wyrzuconym przeze mnie i patrząc na mnie zapytała z uśmiechem, czy już poznałam nowego germanistę, którego mam zapoznać z organizacją naszej szkoły i pomóc w pierwszych dniach pracy. No tak... Znaczy się wdrożyłam go w trybie ekspresowym. Skoro to przeżył, da radę. klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz