środa, 24 marca 2010

z monty pythonem

   No i co z tego, że dziś dopiero środa? Wszak to pierwsza środa tygodnia, więc można było ją uczcić nawet w jego środku. Chrupiącymi goframi z bitą śmietaną i marmoladą o smaku truskawkowym. I posypką, polewą i owocami. No i co, że jeden taki cudak był, delikatnie mówiąc, słodki jak sama słodycz i że razem z draniem całą kuchnię upacialiśmy? Z tego to w zasadzie nic. Przecież wiosna już przyszła, a ja mam okna do mycia znowu gotowe. I pranie pralka zrobiła, a potem wrzuciłam do niej łazienkowe chodniczki i też się uprały. Ale wyjąć ich jeszcze się nie odważyłam. Najwyżej kupi się drugie. Nie przywiązałam się do nich przecież nic a nic. Co jest poniekąd ciekawe, ponieważ ja do rzeczy przywiązuję się bardzo. No ale to tylko chodniczki. A poza tym to ja już leżę w przepastnym i mam wszystko w... hm... no tak: wszystko mam, bo Klimta trzy reprodukcje wiszą, akt wisi również, szafa stoi, a obok przepastnego stoi wielki kubek z czerwoną herbatą. I tak po prostu dobrze mi... klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz