wtorek, 16 października 2007

film

    Byliśmy na filmie Andrzeja Wajdy "Katyń". Jeden z niewielu filmów, który potrafił rzucić mnie na kolana i wstrząsnąć wszystkimi możliwymi nerwami. Film, który długo jeszcze żył w myślach i każde zdanie kazał analizować. Każdą scenę i wątek i podtekst i nawet kwestię z Antygony poddał pod rozwagę po raz chyba tysięczny...
Film, który podjął za mnie decyzję, że moje dziecko nigdy do armii nie wstąpi, i zweryfikował mój pogląd na uczestnictwo w niej mężusia...
Film, który się przeżywa, przegryza i nigdy z siebie już się go nie wyrzuci... Nie chcę go wyrzucić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz