czwartek, 15 stycznia 2009

miałam sen...

    No sny to ja mam zawsze, ilekroć usnę. Nawet kolorowe są. Często we śnie smaki i zapachy czuję, czasem śni mi się to, co się stanie w niedługim czasie, a czasem są to sny takie, że budzę się lekko przerażona z pytaniem, czy ja spałam, czy nie spałam i uczuciem dziwnego zimna. Dzisiaj za to śnili mi się chyba wszyscy znajomi, mnóstwo płaszczy na wieszakach i... brud. Brudny tunel, brudne ulice, brudne światła samochodowe, brudne podłogi, płaczące dziecko, które czegoś się bało, brudna kuchnia, przyćmione światło, dziura w ścianie. Okropność. Sama nie wiem, co w tym wszystkim było najmniej miłe. W dodatku pani nie mogła się obudzić. A jak już się obudziłam, to z dziwnym dialogiem w mojej głowie. W zasadzie z pięcioma wyrazami, które stanowiły ten dialog. "Czego dusza pragnie" zapytałam. "Wolności i spokoju..." - odpowiedział...am.
    No tak... Wstałam godzinę temu. Zaraz idę ułożyć włosy, tylko wypiję kawę z mlekiem, na którą sobie dzisiaj pozwoliłam bardzo samowolnie już. I zaczynam z impetem oraz pytajnikami w łepetynie ten dzień, który będzie trwał aż do samej nocy, kiedy to zakończę radę i szczęśliwa wrócę do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz