wtorek, 27 stycznia 2009

nouvelle

    Mam przy sobie ulubione... I klik. I jest mi dobrze. I luźno tak.
I przekornie mi. Może przez koszulkę? Tę niepokorną, letnią, która jakoś tak mi się wzięła po kąpieli w olejku z jaśminu? Na przekór temu, co za oknem. Luźno mi tak i jakoś jeszcze tak... Trudno to właściwymi słowami nazwać. Dobrze tak. Na granicy. Nie na zakręcie. Jak bungee, ale bez tej całej adrenaliny. Nie potrzebna ona mi. Zbędna. Ją akurat usypiam. Może się uda? Spokój. Zmiany, zmiany, zmiany... Cierpkie to ulubione. Ślubny australijskie kupił dla mnie. Lubię je. Jest inne takie. Takie jak ja dziś. A może nie tylko dziś? I winogrono pachnie przepięknie. Jest słodkie. Soczyste. Sok zbyt nachalnie ścieka między palcami. Nie smakuje mi. Ulubione wystarczy...
Chyba emocje puszczają. Rozchodzą się delikatnie po mięśniach wszystkich. Po sercu też. I po przeponie. Czy mówiłam już kiedyś, że lubię jaśmin? Lubię. I wcale nie brakuje mi moich włosów podczas kąpieli... Woda jest tylko i ja i plecy. Taaak... Zmiany, zmiany, zmiany... A ulubione smakuje, jak powinno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz