piątek, 4 kwietnia 2008

gofry

    "Ale ładnie zapachniało" wyrwało mi się, kiedy wczoraj z najszczęśliwszą i draniem szliśmy wzdłuż ciągu sklepików. Najszczęśliwsza pociągnęła nosem "to gofry, chodź kupimy"  zarządziła już wyraźnie na nie zakodowała... i tym bardziej na nie nakręcona, im głośniej drań z ich perspektywy się cieszył. Nie dało nic tłumaczenie, że nie mam ochoty, że tylko mi zapachniało. "Może nie wiesz, że chcesz" rzuciła rodzicielka moja w przestrzeń. Nie ważne, że ona ich nie lubi, drań nie zje, bo nie lubi również, a ja nie dam rady, bo wielkie i słodkie, a im bardziej słodkie, tym mniej mi smakuje... Jeszcze tylko krótka przepychanka, która z nas ma płacić i... i tu wydawałoby się, że wszyscy troje zjemy gofra, na którego żadne z nas nie ma ochoty... Ale nie! Pani w okienku wytrwale wstukiwała coś na kasę i wstukiwała, rzucała inwektyw i wstukiwała dalej... Stoimy, czujemy już lekko przypalone gofry, a pani stuka na kasie dalej... No to sugeruję, że może zrobi już te gofry. A ona na to, że nie. Nie może. Musi nabić na kasę, a kody nie wchodzą. Popatrzyłyśmy z najszczęśliwszą na siebie z minami takimi tuż przed wybuchem śmiechu... no i czekamy. Gofry cuchną coraz mocniej, pani stuka... No to ja dzielnie próbuję po raz drugi, sugerując, że może zapłacę, ona zrobi gofry, a na kasę nabije potem. Pomyślała i się zgodziła. Daję banknot, a pani bierze kartkę i długopis i liczy... No i problem... Dwa gofry po 3,30 i jeden za 1,50. No policzyć się bez kasy tego nie da... Normalnie nie możliwe. Wreszcie pani nam zawierza, przyjmuje wyliczone przez najszczęśliwszą 8,10, która już miała obiekcje, czy kobietka będzie umiała mi wydać i... pani robi gofry...
I tu cudem nie parsknęłyśmy śmiechem. Wyobraźcie sobie spalone ciasto gofrowe, na to pacnięta bita śmietana i łyżeczką nałożony dżem jagodowy. Dlaczego jagodowy? Nie wiem, nie pytała nas...
Grunt, że częściowo stopiona bita śmietana spłynęła na tacki, tworząc malowniczą plamę dzięki konfiturom...
Wyrzuciłyśmy cudaki do najbliższego kosza, straciłyśmy około pół godziny... humor mamy na najbliższe tygodnie, a ja obiecuję już nigdy nie chcieć gofra... Chociaż zaraz... zaraz... ja go przecież nie chciałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz