czwartek, 30 listopada 2006

bigos i żeberka

    Mama przyszla dzisiaj do nas i od progu zaczęła mnie informować, że wczoraj (nie zważając na mgłę i złe samopoczucie) zachcialo się jej bigosu. Niczym nie mogla powściągnąć swojego apetytu, więc nie zwarzając na przeciwności aury poszła do sklepu. Jak już zaczęla gotować, zachciało się jej żeberek - aurę musiała zatem pokonać ponownie. Gdy już zapachy zaczęły się unosić po mieszkaniu i robić nastrój późnowieczorny, zwabił się do kuchni tata i nie dal się a niej wygonić. A natrętny był ponoc okropnie! A to zarządał grzybów w nieprzyzwoicie dużej ilości, a to zachcialo mu się śliwek suszonych w bigosie, a to smalczyku z żeberek etc., etc. Mama wreszcie przegonila męża i zakluczyła kuchnię.
Niby nic, ale jej opowiadanie wplynęło widać na moją podświadomość...
Wyskoczyłam po zakupy niedługo potem (dzisiaj bez wtóru ryczącego prawiedwulatka) i niewiedzieć czemu pierwsze kroki skierowałam do sklepu mięsnego, gdzie poprosilam żeberek na sosik. Byle dużo! Pani upewniła mnie, że dwa kilo to dużo i z tym eliksirem na moj żołądek i podniebienie pognałam do warzywniaka, gdzie nie pamiętalam już, co mi potrzeba, bo wiedzialam jedynie, że życzę sobie cebulę i kapustę kiszoną - dużo!
Zakupy zrobiłam sensowne dużo potem - tzn. jak mój bigos (ze śliwkami i grzybami suszonymi w nieprzyzwoicie dużych ilościach) już był w garze, a żeberka podsmażone dusiły się w rondlu - największym jaki mam.
Zapachy unoszą się pięknie po całym domu, a ja nie mogę doczekac się konsumpcji...
    Może zadzialała opowieść mamy? Może apetyt rodziców przeszedł na mnie? A może nasz znak zodiaku - wszyscy troje jesteśmy bliźniakami - poczuł ochote na żeberka i bigos z dużą ilością grzybów i śliwek?
Hm... wczoraj była wigilia Św. Andrzeja, dzisiaj są andrzejki... Może ten bigos i te żeberka nie pojawily sie u nas tak zupełnie bezpodstawnie, a Zodiak w porę uprzedził?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz