czwartek, 23 listopada 2006

sama

    No tak... za oknem szaruga absolutna. Misiaczek zachorował (pierwszy raz w życiu w ogóle zachorował na coś) na anginę i bierze zastrzyki. Na moje utrapienie dwa razy dziennie. Mężulek najukochańszy zajął się pracą jeszcze pilniej i czmycha z domu przed świtem a wraca po zmroku ;) Siedzę więc sama w domu. No nie, nie sama z chorym maluszkiemi dwoma kotami. Ostatnio dowiedzialam się, że towarzyszą mi rownież duchy poprzenich mieszkańców. No to chyba zagonię to towarzystwo do pomocy, bo już mi sily i optymizm opadają i idą sobie sia - tak jak to mowi Piotruś, gdy mu się coś nie podoba.
    A może kawusia pomoże? Napiję się i zobaczę, jak świat będzie wyglądać... Może będzie bardziej słoneczny? Buziaki. Pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz