sobota, 4 listopada 2006

początek

    Początki zawsze są trudne... Zwłaszcza gdy trzeba wszystko poustawiać z wszystkowiedzącym prawie dwulatkiem na kolanach i mężem (mniej wiedzącym, ale poważnie zainteresowanym) za plecami. Teraz tylko muszę znaleźć wolną chwilę w ciągu dnia, żeby moc coś zapisać. Teoretycznie powinnam mieć same wolne chwile, ale aż tak pięknie nie jest i gdy tylko maluch da się koło południa utłamsić, a ja powinnam mieć czas dla siebie - utęsknione dwie godzinki lenistwa, zaczynają do mnie tlumnie przychodzić odwiedzający mnie goście w celu uprzyjemnienia mi chwil. Ale może się uda.
O czym mam pisać? Jeszcze nie wiem. Pewnie będę pisała to, co mi przyjdzie na myśl, co mnie będzie nurtowało i w zależności od refleksji będę albo przystępna, albo niestrawna. Zobaczymy tylko, czy mężuś będzie mógł wszystko strawić ;) bo pewnie kontrola codzienna będzie działać.
Pa, pa. Do przeczytania jutro, albo w poniedziałek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz