wtorek, 28 listopada 2006

nad sobą

    Zabawne, jak czasem jedna rzecz może zmienić bieg innych. A najzabawniejsze, jak ta jedna może wytrącić z równowagi pozostałe.
Niby nigdy nic wczoraj póżnym wieczorem wzięłam do ręki gazetę. Żaden specjał - wzięty jakiś dodatek ze sklepu. Tyle jedynie, że dodatek regionalny.  Okropnie irytują mnie źle złożone gazety, a ta akurat była po przejściach w rękach mężusia a potem prawiedwulatka. Jednym slowem - bylo co składać. Poczytać raczej niewiele, ale mężuś akurat się kąpał, a dziecko przykładnie się bawiło, więc z braku innych ekscytacji rzucilam okiem na wytwór pracy dziennikarskiej i... I się zaczęło. Ledwie moglam uleżec na sofce! Potem szybko do mężusia, jeszcze szybciej do komputera i ruszyła cała lawina myśli na skutek przyspieszonej pracy szarych komórek. Bo oto w nic niezapowiadającej sobie gazetce znalazłam sens swojej dalszej egzystencji, który mógłby się urzeczywistnić w nowym zajęciu typu praca dająca satysfakcję. Szare komórki pracowały naprawdę szybko, ale chyba aż ciut za szybko, bo pozbawiły mnie racjonalizu, a raczej releksji nad sobą. No i musialam chlapnąc klawiaturą (jęzorem chlapnąć przez internet wysylając maila się nie da)! Dzisiaj natomiast przyszla wielka zaduma nad sobą. Czy ja mam dobry głos? Hm... kiedyś siebie słyszalam i do tej pory jestem przerażona - nie wiem tylko czy kiepskiej jakości był dyktafon, czy jednak... Z braku możliwości oceny w miarę obiektywnej, postanowilam zaczerpnąc radę u Karoliny. O ile i tu obiektywizm wchodzi w rachubę. No bo jak komuś, z kim się przyjaźni powiedzieć, ze się go do tej pory tolerowało, jak już usta otworzył, ale zawsze milej bylo patrzec niż słuchac? Karolina byla... mile obiektywna z chęcią zapewne niezrobienia krzywdy. I tak dowiedziałam się, że głos mam miły i ciepły ale dziecinny. To mnie wpędzilo w jeszcze większy zamęt, bo ja obstawialam opcję, że piskliwy. No coż.... Póki co wpadlam na pewien pomysl - najpierw zadzwonię i umówię się na na spotkanie, ale postaram się długo ciągnąć rozmowę telefoniczną... (Jak zwykle - powiedzialby pewnie mężuś.) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz