piątek, 24 listopada 2006

po ile aniołek?

    Wyskoczyłam dzisiaj po zakupy i nie mogłam się oprzeć, żeby zmienić trasę i udać się w miejsca z ulubionymi sklepami. A zaczęło się banalnie - wyszłam po drobne sprawunki i ogromną doniczkę, którą można zawiesić na ścianie (na paprotkę :) oczywiście). Pomachalam Piotrusiowi, ktory stał z babcią przy oknie i dzielnie z konkretnym zamiarem przeszłam ulicę na skrzyżowaniu... A potem przeszlam na tym samym jeszcze jedną i jeszcze i kolejną i znalazlam się w punkcie wyjścia robiąc klasyczne kolo. Przyszło mi bowiem na myśl, żeby kupić miśkowi aniola, a raczej dwa aniolki i zawiesić je na ścianie jego pokoju. Koniecznie zawiesić, żeby nie utonęly w morzu wszystkopotrzebnych i niezbędnych zabawek prawiedwulatka. No tak, zmieniłam kierunek i zaatakowalam najpierw księgarnię obok Katedry a potem kwiciarnię, a potem już poszlo! Sklepy, sklepiki, galerie. Aniolki byly a i owszem, były... jakie tylko można sobie zażyczyć - stojące, siedzące, leżące, każde, tylko nie wiszące. Byly nawet takie udziergane na szydelku, a potem namoczone w krochmalu, co by się towarzystwo trzymalo jakoś. Ceny też byly różne - od tych przerażających po śmieszne. Oczywiście uzależnione od materialu. Zakonnice polecaly mi aniołki z wosku i mosiądzu, panie w galerii takie szmacianki z porcelanową buzią, a wszędzie mogłam kupić tanioszki z byleczegoś, co miało imitować porcelanę, albo ceramikę.
Zastanowily mnie jednak same aniołki. Jakie one byly rożne od siebie! Te taniutkie były ładne, miłe, z dziecinnymi buziami. Drogie były srogie i przerażające, w ciemnych szatach. Nawet skrzydła miały ciemne. No więc jak to jest z tymi aniolami? Kupować je, czy KUPOWAĆ? Są ładne, czy takie średnie? Mają być miłe, czy karzące? A jaka jest tak naprawdę wartośc takiego aniołka? Czym jedne są lepsze od drugich?
Rozbroiło mnie pytanie: po ile aniołek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz