środa, 29 listopada 2006

wczorajsza medytacja

    Po południu przyszła do mnie Agata i po ploteczkach, przerwanych przyjściem mojej mamy w celu opieki nad najukochańszym prawiedwulatkiem na świecie, czmychnęlyśmy na medytację. Byl już wieczór i potworna mgła. Przemykałyśmy pustymi ulicami niczym w najstraszniejszym horrorze. Okropne! Mgla, brak ludzi na ulicach, późna pora, stara część miasta, a w związku z tym stare kamienice, gdzieniegdzie jakaś poowijana szalikiem i czym się da postać. Sceneria idealnie pasująca do tego, co zamierzałyśmy. W końcu na medytację chodzą sami wtajemniczeni ;) a do tego jest potrzebne tlo.
W końcu znalazłyśmy właściwą kamienicę, bardzo starą, w raczej mało uczęszczanym miejscu, ze starą bramą i zabytkową, choć nieodnawianą klatką schodową i antycznymi drzwiami z przepiękną klamką. Czułam sie jakbym szła na jakiś zlot czarodziejów. Na miejscu okazało się jednak coś innego... Najlepiej podsumowała to opowieść jednej z pań, która cieszyła się, że rozmawiała z córką na temat tego stowarzyszenia - co robią, kiedy się spotykają, o czym rozmawiają. Córka nie mogła długo załappać, więc pani tłumaczyła i tłumaczyła, aż ta w końcu załapała i stwierdziła, że to super, że mama ma zajęcie i spotyka się z innymi, tworząc coś w rodzaju koła gospodyń. Hahahaha ;) No niestety... Ja miałam co prawda inne jeszcze skojarzenie, które też się potem wyrwało z ust innej uczestniczki, która oznajmiła, że zbiera na miotłę...
I tak magiczna sceneria pozostala tylko magiczną sceneria, a spotkanie z magicznego stało się jarmarczne. Grupa 18 koiet i 2 mężczyzn zajęla się pilną dyskusją o sprawach absolotnie wypranych z dziedziny parapsychologii i trwalo to zdecydowanie za dlugo. Potem ktoś podrzucił temat odpromiennikow i dyskusja potoczyła się burzliwie dalej, każdy chciał byc mądrzejszy i wiedzieć lepiej, a w efekcie było to maglowanie tego samego ciągle i juz mi nerwy zaczęły puszczać, gdy ktoś wreszcie przywolał towarzystwo i nastąpiła medytacja. Nie była to najbardziej udana w moim życiu, ale wreszczie była. Po 15 minutach się skończyła i wyszlyśmy... Super! Bo znowu w magiczną scenerię. To było dla mnie szokujące, jak zobaczyłam, że spędziłam ponad dwie godziny na 15 minutowej medytacji i wyszłam zirytowana zamiast zrelaksowana. Potem zrelaksowałyśmy się same oceniając towarzystwo;) Natomiast dzisiaj zaświtał nam pomysł, żeby stworzyć wlasną grupę do medytacji i dyskusji na tematy inne, o których nie rozmawia się przy każdej okazji. Może znajdzie się ktoś kogo interesuje aura czy czkramy? Czy każda magia jest jedynie z nazwy? Smutno mi po wczorajszym, bo tak milo się zapowiadalo, a tak się samo spłaszczyło. A fuj!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz