czwartek, 7 lutego 2008

jak jest za dobrze...

    ... to się zawsze coś stanie mniej dobrego...
I tym sposobem walczę od wczoraj przez całą noc z gorączką byłego dwulatka i póki co przegrywam.
W sumie to ona może i wcale taka dzielna i waleczna nie jest, mimo swojej wysokości, ale niestety Piotruś jej wytrwale pomaga i od prawie 14 godzin nie chce wziąć żadnego leku, który pomógłby mi ją zbić...
A to, co wlałam do pyszczydła na siłę, znalazło się na mnie.

Pozostaje mi zatem wierzyć w magiczną moc kompresów... No i wierzę z całej siły. Może faktycznie wiara czyni cuda?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz