sobota, 3 maja 2008

blondynką...

     ... nigdy nie byłam... Do czasu, aż się na blond przefarbowałam... Ponoć blond nawet do mnie pasował...
Hm... No i jak tu tego sobie teraz nie uświadomić, skoro od wczoraj ślubny co kilka minut wzdycha, żem blondynka? No ale jak tu nie być blondynką, skoro ma się trochę tych jasnych pasem na głowie, a poza tym się dostało nowy sprzęcior, który jakoś dziwnie się zachowuje i obsługa odbiega nieco od tego poprzedniego... No bo jak to tak bez kabelka i myszki i klawiatury osobno ogarnąć można tak od już?... No nie da się przecież, więc nie dziwne, że i ja na pomoc ślubnego co minut kilka wołać muszę...
Przydatny taki mąż czasem... I zmyślny - już wiem, dlaczego zakup zaplanował na długi weekend... Toż przecież rozsadziłabym mu głowę pytaniami przez telefon, albo bym sama dojść do ładu ze wszystkim próbowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz