czwartek, 29 maja 2008

pani...

    ... jest chyba na baterie słoneczne, słońcem oddycha i słońcem się  żywi. Pani od zawsze pod koniec maja ma siły zwielokrotnione: więcej widzi, więcej robi, więcej na siebie bierze. Pani później spać chodzi i wcześniej wstaje, z czasem się ściga, często nie śpi wcale. Mniej je, więcej mówi. Pani wtedy nieco śmielsza, bardziej dociekliwa, częściej oko przymruża...
A w czerwcu... w czerwcu jeszcze gorsza pani jest... Zawiesza się wtedy między tym co było, a tym co będzie. Teraźniejszość staje się poczekalnią... Miłą, pełną zdarzeń, nieważną w ostatecznym rozrachunku.

I czuję, że czerwień panią już determinować zaczyna...

... od dzisiaj oczyszcza organizm, nie je mięsa i wraca do lipińskiego...
i chyba zaczyna wiedzieć, czego potrzebuje poza słońcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz