poniedziałek, 10 listopada 2008

pytanie podchwytliwe w wersji pink

    Mogę sobie planować i planować, a i tak się wszystko potoczy tak, jak sobie chce. Cztery dni mieliśmy nikogo nie wpuszczać do domu i nigdzie nie  wychodzić. Wyruszyliśmy się raz. Na kawę. Wróciliśmy z czterolatką, bo "ciociuuu... kochasz mnie?" No... prawdopodobnie kocham, chociaż nad tym się do tej pory nie zastanawiałam. Jednak kupując draniowi coś, zastanawiam się, czy tego samego w wersji pink nie wziąć owej. Zastanawiam się, czy jest zdrowa i jak się mają jej emocje. Zastanawiam się również, jak sobie poradzi w życiu i w ogóle to jakoś tak dużo się o tej istotce mi myśli w głowie pojawia, wiec odpowiedź najpierw padła, a potem zastanowienie przyniosła. Jednak skoro padła, to i kolejne pytanie się pojawiło. No i niech ktoś mi powie, jak tu zareagować na "a mogę do was iść, bo już się spakowałam?". W sumie reagować można różnie, ale jak do blond wersji w różu z wielkimi niebieskimi oczkami dołączy drań w wersji błękitnej z oczkami równie wielkimi  i jak te dwie pary się w człowieka wpatrują, a jedna osóbka trzyma siatkę z majtkami i stertą niepotrzebnych zabawek, to człowiek poprosi o spakowanie rozsądne i zapakuje wszystko do plecaka męża własnego i osobistego informując go w przelocie, że dzieci mamy na trzy dni dwoje.

Gardło mnie boli, katar się przyplątał, książki stoją na półce, ślubny śmieje się i całuje mnie w czoło, ja właśnie piję drugą kawę, proszę o sprzątnięcie kolejnej sterty zabawek.

PS. W nocy wędrowałam między tapczanikiem drania a sofą w pokoju dziennym. I jakoś tak nie wiem skąd dużo tego różu i tych koralików i jakoś namnożyło się filiżanek i cztery lalki się rozpanoszyły w pokoju drania i sama nie wiem już, czy aby na pewno tylko ja podrzucałam do plecaka ślubnego różne różności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz