wtorek, 18 listopada 2008

smaki zamrożone

    Szron, mróz i słońce dzisiaj u mnie za oknem, czyli to, co lubię najbardziej, a i piece jakoś takie gorętsze się nagle same z siebie zrobiły. Drań płacze, że chce już wracać do przedszkola, koty zlizują kropelki potu na szybach okna kuchennego. Sikorki siadły na poręczy balkonowej. Zaraz zawieszę słoninkę.
Właśnie maluję paznokcie, wygładzam linię brwi i czytam Szymborską. W sumie to bardziej Poświatowska do scenerii pasuje, ale i Szymborska nie jest zła. Dla Oli jest. Ola zaczyna zatapiać się w poezji. A ja mam wielką radość w sobie, kiedy obserwuję z boku jej zaczerwienione policzki. Napisała ostatnio doskonałą rozprawkę. Wiem, że już czeka niecierpliwie i pogania czas. Ja natomiast jeszcze ten czas zwalniam. Teraz mam go tylko dla drania i dla siebie. Jeszcze dwie godziny takie absolutnie prywatne i domowe. Dopiero po nich zacznę wyścig z zegarkiem w ręku i pracą strun głosowych.
Czy pisałam już, że ostatnio kawa mi nie smakuje? To niemożliwe co prawda, ale jednak. Piękny ten dzień dzisiaj. Idę po zieloną herbatę. Wieczorem mam jogę. Ślubny od jutra będzie w domu. klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz