czwartek, 11 lutego 2010

gdybania

   Przeciągam się leniwie pamiętając o prostowaniu kręgosłupa. Nawyk, obsesja, odruch zwyczajny? Wszystko jedno, kręgosłup ma być prosty. To ułatwia. Kawa pachnie cudnie, a pączki zachęcają swoim wyglądem. Dzisiaj dzień z kropką w kalendarzu. Na ową kropkę zużyłam dużo czerwonego atramentu. Wieczór poświęcony przeżyciom abstrakcyjnym, irracjonalnym, najprawdziwszym. Kocham teatr. Od podszewki. Nawet kurz na deskach, a zwłaszcza ten drgający w smudze światła, które ma scenę bardziej przyciemnić niż oświetlać. Dzień szary z białym śniegiem wokół podkreśla każdą linię brudu za oknem. W domu pachną piece. W pończochach zmarznę odrobinę, a kożuch wybrudzę u dołu, ale to szczegóły.
Drań przybiegł nad ranem do nas przejęty, ponieważ z parapetu okiennego spadły jego lampka i budzik. Dziwna rzecz, chociaż mnie za bardzo nie dziwi. I jedno i drugie masywne. Ale dlaczego akurat w pokoiku dziecka? To wszystko przez ten śnieg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz