piątek, 5 lutego 2010

a dzisiaj będę wredna

   Zakopałam się w książkach. Czytam wszystkie nowości. Odkopałam dodatkowo spod Bunscha, który zajmuje całą jedną półkę i panoszy się jeszcze na innych, Pratchetta. Dobrze mi. Wzięłam się za gazety, periodyki, włączyłam telewizor, oglądam programy publicystyczne, czytam wiadomości w internecie. Odpoczywam? Odpoczywam, bo wszystko przepływa obok mnie. Toż ja mam przecież dziecko i plany na sto lat najbliższe, więc co ja się będę stresować tym, co podają media? Luźnego podejścia do kwestii zawału serca to ja nie mam, mam zatem stosunek raczej seksualny do całości.
Spaceruję z draniem dużo. Drań tarza się w śniegu i robi aniołki, tudzież orły. A orła to i ja mało co wczoraj obok własnej bramy nie wywinęłam, ponieważ po odwilży w ciągu dnia, ścisnął wieczorem mróz, dozorca o istnieniu piachu zapomniał, a pani włożyła buty na płaskim spodzie. Nabyłam drogą kupna pierścionek wyrzeźbiony z drewna ciemnego, który o dziwo jest wygodny, a na pewno ciekawy. Spokojnie zatem i rozsądnie u mnie. Czytam, gotuję, bajki opowiadam. Nabyłam ponadto nowe hobby: obserwuję z uwagą wielką kobiety na ulicy. Przeczytałam bowiem, że dzielimy się na trzy kategorie: słodkie, piękne i seksowne. No i teraz próbuję kategoryzować. Wychodzi mi to nawet sprawnie. Tylko jak tak patrzę i kategoryzuję, to hm... jakieś dziewięćdziesiąt procent kobiet w powiatowym musi być seksownych. No ale to i dobrze, bo to właśnie one gatunek mają podtrzymać. Niejedne nawet podtrzymują sprawnie, widać je na przykład ten i tamten jak idą z trójką berbeci i papierosem w ustach ze słowami szpetnymi wielce na plac zabaw. A tam to można i posłuchać opowieści tych seksownych. Strach się bać, ale przynajmniej rozwijamy się, odradzamy się, dobrze jest. klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz