niedziela, 14 lutego 2010

głowa i blady roż, czyli intensyfikacja kolorów

    Najpierw barki i plecy, na końcu głowa. Głowa może być ciężka do ostatka. Głowa najwięcej znieść musi. Ona wszystkim rządzi. Jej trzeba dać ulgową taryfę...
Pionizuję się. Miłe uczucie. Jak już głowę udźwignęłam wysoko z wyprostowanym kręgosłupem, zaczęłam funkcjonować w innej przestrzeni. Inne priorytety ustaliły się same. Torebka czerwona, czy seledynowa jutro? Ostatnio seledynowa była nieodłączną częścią mnie... Może zatem czas to zmienić? Uhm... czas... karmin ze stóp zniknie jutro, a na jego miejsce wjedzie blady róż. Ja sama za to wjadę jutro do teatru na czytanie stolikowe. To, które lubię najbardziej - wyobraźnia święci triumfy, kiedy mogę słuchać tekstu, obserwować aktorów i zwracać uwagę na reżysera. Od czytania stolikowego bardziej podniecająca jest tylko premiera. Zatem blady róż. No i podkład na twarzy o ton bledszy będzie. Że niby taka delikatna ze mnie postać? Nie... jakoś tak po prostu mnie wzięło na barwy innej intensywności. Wiosna...? klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz