niedziela, 14 lutego 2010

odpoczynek, który męczy

   Kończą się ferie dla mnie, a ja się z tego faktu cieszę ogromnie.Nic mnie bowiem nie zmęczyło tak, jak odpoczywanie właśnie... Schemat dnia miałam rozbity niczym filiżanka w kolorze róży herbacianej, która wysunęła mi się wczoraj z rąk sama i bez powodu. Wcale nie cierpiałam z nadmiaru snu, a czas przemykał obok mnie i uciekał. Szukałam go co prawda po kątach i kątkach, ale był sprytniejszy ode mnie.
Dzisiaj sama z siebie dojrzałam w pełnej okazałości górę prac, które zarządziłam w klasach w ostatnim tygodniu przed feriami - do tej pory ich widok mi nie przeszkadzał. Ba! ja ich po prostu nie dostrzegałam. Przed południem jednak sumiennie wzięłam je w swoje objęcia i sprawdziłam cały wielki stos i ten mniejszy stosik obok również. Chociaż tego nie planowałam. Jednak jestem człowieczycą,która musi mieć dzień zaplanowany co do minuty... No i właśnie...najbliższy tydzień potoczy się kulturalnie i przesadnie. Każdy wieczór gdzieś: teatr, klub filmowy, koncert muzyki poważnej, muzeum,aranżacje jazzowe. No i jak tu się nie cieszyć z powrotu do rzeczywistości? Cieszę się zatem i w tej radości sączę i posączam ulubione. Tym razem afrykańskie. Czuć w nim słońce, smak jest pełny i intensywny. No i masquerade sączę też. klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz