sobota, 1 września 2007

małżeński seks piątkowy

    Gdy mąż wczoraj do domu wrócił, od progu opowiadać o nowościach w świecie polityki zaczął. No opowiadać to on mi takie rzeczy musi, bo ja czasu nie mam, żeby móc to rozumem objąć, a i połapać się już we wszystkim nie potrafię. Mężuś za to opowiada ładnie, dobrze i słucham tego niczym bajkę.
Jednak wczoraj, jak mówić zaczął próg domu przekroczywszy, tak umilkł jedynie na czas konferencji. Rzecz ważna ponoć wszak i taki maniak polityczny, jak mąż mój osobisty odpuścić sobie nie mógł... No a potem mówić zaczął znowu nieco nawet obrażony, że ja sprawę całą mam mniej więcej tam, gdzie plecy tracą nazwę swą szlachetną.
Gadał nawet w łóżku, jedną ze stacji w telewizji niezmordowanie oglądając.
Do snu się już układać zaczęłam, gdy osobisty zdania jakiegoś wielce ważnego nie dokończył, bo całusa dostał. Oddając zapytał tylko, czy całuję go, czy może zamknąć się już ma po prostu...

No w sumie to sama nie wiem, o co bardziej mi chodziło...

Stwierdzić dzisiaj mogę jednak z całą stanowczością: polityka działa wielce podniecająco na męża mojego osobistego! Zatem proszę panów polityków, abyście dostarczali mojemu osobistemu takich emocji częściej, bo nie pamiętam tak dobrego seksu małżeńskiego w piątek, po zmęczeniu całotygodniowym, bez kolacji i po wypowiedzeniu tylu słów...
A i chyba na mnie również to działa całkiem odpowiednio...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz