czwartek, 6 września 2007

cisza

    Cisza moja codzienna w tej godzinie, jak co dzień...
Dwulatek śpi pod pierzynką słodziutko i przez sen się uśmiecha. Koty kręcą się za ciepłym kątem, podusia już im nie wystarcza. Wlepiają oczka w piec. I ja też na te błyszczące kafle zerkam coraz częściej...
Cisza, cisza... Nawet muzykę dzisiaj z nią zdradziłam. Chcę się ciszą otulić i zawrzeć ją w sobie. Chcę nawet myśli potok uciszyć i jedynie rytm serca w skroniach poczuć... I chłód na dłoniach kubek obejmujących. Chłód... o tej porze września wczesnego...
Róże już kwietnych łepków nie mają i do snu wyraźnie się tulą. Wino żarzy się purpurą, ale i jemu nudno tak w pojedynkę...
Cisza ogromna... Bez wiatru, bez deszczu, bez słońca, bez gwaru, bez ptaków... Sennie, półsennie i straszliwie smutno...  że nawet jesień w tym roku taka zimowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz