sobota, 15 września 2007

głównie leżę...

    Mężuś zmarznięty i przejęty bardzo wrócił do domku o 14. Czyli cale pół dnia wcześniej... Ja leżę na sofce, pod ciepłym kocem, w grubych skarpetach i... choruję. A właściwie próbuję się leczyć. Ale nie wiem, co leczyć najpierw.  Jest mi zimno przeraźliwie i ogrzać się nie mogę. Nawet gorączka mnie omija, i ciało utrzymuje zawrotną temperaturę 35...
Tak więc choruję. I leżę. I czytam. A czytając popłakuję. Popłakuję i dlatego, że wszystko mnie boli i dlatego, że leżę i dlatego, że czytam, ale również dlatego, że czytam "Katedrę w Barcelonie"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz