czwartek, 20 września 2007

życie wirtualne = życie realne?

   Decydujemy się na pisanie bloga z różnych powodów. Ktoś czuje potrzebę słowa, ktoś ma natłok myśli, a nie ma się z kim nimi podzielić. Ktoś szuka wsparcia, ktoś pomocy... Normalnie... jak w życiu. Dalej wiemy, jak jest - wybieramy kategorie, piszemy, pojawiają się komentarze, za nimi znajomości wirtualne.
No sielanka po prostu! Dajemy z siebie tyle, ile chcemy, poruszamy tematy, które chcemy, odpowiadamy, albo nie.
Niby twórczość, ale taka ślizgająca się po życiu mniej lub bardziej. I to życiu własnym. Właśnie... życiu! Ale w życiu jesteśmy cały czas, nie możemy się wyłączyć, przestać żyć, skasować komentarza, zatem i nasze cechy są bardziej widoczne. Nie tylko te dobre są widoczne...
W blogach co prawda cechy nasze ujawniają się również, jednak zawsze można przestać czytać kogoś, z linków usunąć i znajomość zakończyć, gdy one nam przeszkadzają.
Niby tak, ale co robić z takimi osobami, które niczym robaki toczą i toczą i zgnilizną swoją świat blogowy zatruwają? Ich główną działalnością jest komentowanie innych, rzucanie słowami ostrymi i bolesnymi? Komentarz niby można usunąć, ale po co? Można notkę o nich napisać, ale ile razy? Osoby te zatruwają życie ludziom z... zazdrości? Bo ich jest inne? Bo można kogoś zranić bez konsekwencji? Bo jad sączyć łatwo i daje to im satysfakcję ogromną? Ale po co? Czy jest to odreagowanie własnych frustracji z życia realnego? Czy może jest to jeden i ten sam świat?...

    Olu, musiałam to napisać, bo nie wiem, nie rozumiem, zdzierżyć nie mogę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz