piątek, 31 sierpnia 2007

wieczór

    Wieczór chłodny i mokry... A jednak miły bardzo. Mężuś z pracy wrócił wcześniej, dwulatek poskromiony, koty rozleniwione, zmienione w kanapowce pospolite.
Dobrze mi. Weekend się zaczyna dla mnie. Lubię te chwile wieczoru piątkowego, który takim wstępem do dni wolnych, a jednak jeszcze dniem zabieganym jest bardzo.

Ciepłe światło lamp i muzyczka miła w tle...
Idę czytać, czytać póki mogę dwulatka w dobre ręce mężusia oddać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz