piątek, 21 marca 2008

z dziką rozkoszą...

    ... zostawiłam dzisiaj perfidnie ślubnego z zakupami, obiadem, domem i draniem, sprzątaniem, reklamacją dekodera i jeszcze wieloma innymi sprawami i zrobiłam sobie dzień wolności od bycia mamą - i poszłam w świat.
No w świat to co prawda nie tak całkiem, ale przy byciu mamą pełnoetatową drania, każde wyjście samej sprawia mi rozkosz, a pójściem w świat jest już każde przekroczenie progu mieszkania.

Rozkosz co prawda sprawia mi ostatnio dziwnie wiele rzeczy...

No tak... znaczy rozpustna byłam dzisiaj bardzo... Kosmetyczka, droga moja teściowa, kawka, chilijskie, paluszki krabowe... Tych ostatnich to było nawet wiele. Hm... dlaczego ja tak bardzo lubię paluszki krabowe? Sama nie wiem... One w sumie to smak mają taki dość specyficzny... A ja je po prostu uwielbiam i przy nich w bestię żarłoczną się zmieniam. Mmmmm... zwłaszcza jak do nich coś wytrawnego jest...

Taaak... a teraz wróciłam i... jest mi bardzo dobrze, ponieważ po takim dniu odpoczynku i ploteczek, drania kocham jakby bardziej, on sam jakby grzeczniejszy, a ślubny jakby bardziej świadomy mojej spokojnej, nudnawej i bez obowiązków codzienności... i pełen podziwu, że od trzech lat daję sobie z tym wszystkim radę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz