sobota, 1 marca 2008

gdyby nie

    Sobotnio, weekendowo... trochę bardziej uroczyście, niż zwykle. Ciasto pachnie miło, a ja popijam małymi łyczkami ulubione wino. Chłopaki bawią się kolejką, klockami, erką i ludzikami.
"Wiesz, że masz odruch obrysowywania serdecznym palcem wierzchu kopulastego kieliszka do czerwonego wina?" zapytał mężuś. Nie wiedziałam. Faktycznie... mam taki odruch. Lubię obrysowywać tę gładką krawędź. Lubię gładkie krawędzie najwyraźniej...
Gdyby nie ten potworny ból głowy, który pojawił się znikąd koncentrując całą swoją siłę w źrenicy mojego lewego oka... Gdyby nie ten wiatr co to właśnie szarpie mi róże i dzikie wino na balkonie... Taak... gdyby nie to, byłoby miło ogromnie... klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz