sobota, 20 stycznia 2007

nie mylić Agaty z Agatą

    Dopiero dzisiaj zauważyłam, że nieświadomie zrobiłam błąd, a raczej nie tyle błąd, ile wdała się w mojego bloga pewna nieścisłość. Otóż... Ze względu na mody obowiązujące, w zależności od roczników jest na świecie dużo ludzi noszących takie samo imię. Pamiętam, że w podstawówce było nas cztery Agnieszki, w liceum najpierw trzy, potem dwie, a potem ostalam się sama jedna - i było mi dobrze... Za to na studiach, jak ktoś w intytucie zawołal dziewczynę imieniem owym, odwracało się jakieś pięćdziesiąt procent przedstawicielek płci pięknej, które akurat znajdowaly się w danym miejscu i czasie. Nawet z grupy pod silnym wezwaniem naukowo-badawczym, w skład ktorej wchodziło nas siedem, cztery z nas były obdarzone na chrzcie tymże pięknym wszak imieniem. No tak... Po jakimś czasie przesytało mnie to drażnić, potem przestało mnie to śmieszyć, a później przestałam zwracać uwagę na własne imię. I dopiero dzisiaj naszła mnie reflaksja dotycząca powtarzalności imion. Wybór imienia ma ponoć znaczący wpływ na jego nosiciela i w znaczącym stopniu kreuje osobowość właściciela. Być może. Jak wybieraliśmy imię dla dwulatka, który wtedy mial zaledwie kilka centymetrow i beztrosko plywał sobie we mnie, wertowaliśmy klendarze i różne różniste księgi opisujące znaczenie owych. A jak już się zdecydowaliśmy, wszyscy zaczęli nam odradzać podając wcale nie-chwalebne cechy swoich znajomych, którzy zostali przez swoich rodziców skazani na posiadanie takiegoż imienia z całym dobrodziejstwem inwentarza cech, jakie ono niosło za sobą. Pomądrzyliśmy się, a swoje i tak wiedzieliśmy. No i teraz mamy...
Ale wracając do głównego wątku, dopiero dzisiaj zauważyłam w moim blogu ławeczkowym, tzn. w moich interpretacjach, że napisałam w nim o Agacie. Ale napisałam o Agacie, nie o Agacie! No bo jakby to powiedzieć - w moim życiu i moim świecie są dwie Agaty. Zapewne jest ich znacznie więcej, ale nie zwracam na nie uwagi, ponieważ ważne są tylko dwie. Jedna jest Agatą podstawówkową, druga instytutową. Pierwsza z nich jest osobą magiczną dosłownie i w przenośni. Zajmuje ją wszystko, co nie jest racjonalne, mierzalne, dotykalne, a jak jeszcze w dodatku jest zaawulowane i ściąga kłopoty to na pewno ją to zainteresuje. No i to ona właśnie dba o naszą energię, porządkuje aurę, sugeruje poprzestawianie mebli, ciąga mnie na medytacje, zachęca do jogi. Druga jest absolutnym jej przeciwieństwem - jeśli czegoś nie da się zbadać organoleptycznie, to tego nie ma. Empiryzm jej gaśnie jedynie przy literaturze. W tej dziedzinie jesteśmy wytrawnymi znawczyniami i lubujemy się w czytaniu, wspieramy, dostarczamy sobie kolejne woluminy, a potem krytykujemy je.
Tylko  gdzie tu zbieżność cech będących dobrodziejstwem imienia?... Oj... Muszę się nad tym jednak jeszcze raz porządnie zastanowić. Tylko proszę wobec powyższego nie mylić Agaty z Agatą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz