wtorek, 16 stycznia 2007

szaleństwo meblowe

    W piątek po poludniu przyszła najszczęśliwsza babcia na świecie, co by zostać z dwulatekiem, a ja gnana wiatrem pognałam do sklepu co by wydawać pieniądze na meble. Mebel do zakupu był wybrany i zatwierdzony przez mężusia - a żebym na pewno ten kupila, w torebce mialam katalog. Pojechałam. Jak już byłam obok, zadzwoniła Agata, która znowu zlapała jakiegoś wirusa i zaczęla wypytywać, czy rozmawiałam z magikiem, ktorego mi poleciła, a z którym bylam umówiona na rozmowę w celu poprawienia aury. No chyba wirus przytępił jej zdolność percepcji poza empirycznej, skoro zadzwoniła ;), ale nie przytępił jej zdolności werbalnej. A ja nie miałam żadnego zmyslu otępiałego i tym sposobem stałam przed wejściem gadając. No bo tak ciut glupio w sklepie rozmawiać o kimś, kto jest postacią nader ciekawą i zaawulowaną i w dodatku trudni się procederem związanym np. z duchami. Stałam i gadałam, a pracownicy sklepu po 15 minutach zaczęli mi się bacznie przyglądać, co ja robię i czy to rabunek, czy tylko rozpoznanie do tegoż. Wreszcie skończyłyśmy i naładowana pozytywną energią wkroczyłam...!
Nawet wyjęlam z torby katalog... Komodę wybraną i zaakceptowaną znalazłam bez trudu, ale ponieważ klapek na oczach nie mam dojrzałam inną... No i co bylo robić? Po pomoc do mężusia, niech on podejmuje decyzję. No bo cudeńko istne, ale większe, chociaż to tylko plus, no i wyższe, korzyść jeszcze większa, ale cudeńko w kolorze gruszy. A miał byc klon... Okazalo się, że i to cudeńko z klonu być może na zamówienie, ale cena dwukrotnie wyższa wtedy będzie. No jakoś to przebolalam, a mężuś zgodził się na zmianę i zaakceptował gruszę, twierdząc, że i lepiej... A ja jak ta wścienięta między meblami latałam, co by porównac oba cudne zaiste meble. Wreszcie wybralam gruszę, zapłaciłam, wzięlam kwit i czmychnęłam szybciutko, żeby zdania nie zmienić i sprawy nie odkręcić.
Teraz czekamy aż zamówienie zrealizowane zostanie. Dziwnym trafem, jak przedtem wszystko pod kolor klonu w sypialni widziałam, tak teraz jakoś tej gruszy pełno.
    Jak wracałam do domu po dokonanym zakupie usłyszałam, że ludzie szaleją z powodu wiatru. Pan nawet jeden stwierdził, że trzy kobiety się powiesiły... No jeśli tak to rzecz straszna... Ale niech się ten wiatr szybko kończy i pogoda inna wyklaruje, bo ja mam jeszcze kupować witrynę i półkę na książki. Mężuś zaś w sobotę pojechał podpisać umowę z operatorem telewizji satelitarnej, a przyjechal bez umowy za to z drugim telewizorem. Ładnym ale koszmarnie drogim, a to już objaw kiepski u mężusia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz