środa, 18 kwietnia 2007

takie tam o chwilach ulotnych

    Tak sobie dzisiaj jest... Świeci słonko, pada grad z ciemnego nieba, zimno, wietrzysko okropne szarpie mi kochane moje cyprysy na balkonie. No i ja też taka labilna jakoś się staję. Chcę słońce piękne i jabłonie kwitnące! Niczego więcej sobie nie życzę.
Słucham właśnie piosenek z Metrolandu i jest mi dobrze. Odpręża mnie to bardzo, bardzo. Mężuś się tylko podejrzanie zapytał, co mnie naszło (ale nie wiem czy pytanie dotyczyło Metrolandu czy Aerosmith, którego słuchałam przed chwilką). Ha! Niech się boi. Kto oglądał film, ten wie. A Metroland nie wiadomo w sumie dlaczego stał się naszym kultowym filmikiem. No niech myśli chlopak i kombinuje i do domku szybciutko wraca.
Natomiast wstrętna dzisiejsza aura nastroiła mnie refleksyjnie do świata i życia. Zastanawiam się nad dziwną szybkością czasu. Nigdy mi tak szybko dnie i tygodnie nie mijały. Nie wiem, czy jestem w takiej stagnacji, że nie zauważam upływu czasu, czy też żyję w takim pędzie, że nie zwracam na niego uwagi. Nie wiem. Ale żal mi, bo chwile są tylko chwilami i do tego ulotnymi równie bardzo jak całe życie. Nawet czlowiek nie zdąży się dostatecznie nimi nacieszyć i nie może delektować się długo, bo wszystko mija. Chwila żadna już nigdy nie wróci i nawet nie ma sensu poprzenich chwil naśladować, czy próbować odtwarzać, bo wtedy traci się inne chwile, które mogłyby wnieść coś nowego, coś cennego. No cóż mija dzień, następny i tak ciągle. Dobrze, że czasem można się zatrzymać chociaż na kilka minut i zamyślić nad światem, sobą, życiem. Dobrze, że są takie momenty, kiedy czlowiek oddycha świadomie i patrzy przytomnie na wszystko wokół. Lubię się czasem zatrzymać i po prostu być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz