poniedziałek, 30 kwietnia 2007

zgubny moment relaksu

    Pogoda jednak zrobiła się ładna. A to spowodowało, że wygnałam swoich dwóch chłopaków na plac zabaw. Mężuś takie miejsca znosi ze spokojem, ja nie mogę wytrzymać. Zawsze się do mnie jakaś babcia zapatrzona w genialnego wnuka, albo mamusia znerwicowana przyklei i tak mi plotą i plotą i... On idzie, siedzi obok dwulatka i nie zwraca na nikogo uwagi. Takim facetem być to jest jednak wygoda. Puszczać mimo uszu wszystko, co nieistotne, stać albo siedzieć przy dziecku przez dwie godziny (jeśli jest ono akurat łaskawe, bo czasem to się odpowiednio nieprzyzwoicie wydłuża) i nie myśleć, czego by się w tym czasie nie narobiło, albo jak się zrobi kilka rzeczy jednocześnie, gdy już się dobrnie do domu. Facet jednak ma dobrze... Po ... latach małżeństwa trzeba się jeszcze tylko uodpornić na głos żony (jak to mój rodzic płci męskiej uczynił, a najszczęśliwsza lubi szczebiotać i jakoś nawet na to uwagi nie zwróciła jeszcze chyba) i osiąga się pełnię szczęścia.
No tak czy siak mam teraz chwilkę dla siebie. Hm... kawusia i miesięcznik ulubiony... Ten o magii i czarownicach, jak go mężuś nazywa, chociaż sam go wertuje i przegląda zatrzymując się coś długo, długo przy niektórych artykułach - chyba na rysunki napatrzeć się nie może... Tak więc otwieram magazyn, a tu jeden z pierwszych artykułow zaczyna się tak: "Gdy on wyznaje, że nie może bez niej żyć, a ona poza nim świata nie widzi, to - wierzcie mi – dobrze wiedzą, co mówią. Bo miłość, proszę państwa, jest wieczna. I zawsze będzie piękna, szaleńcza i młoda. Nawet wtedy, gdy nas już nie będzie." Niby to ładne, niby to grafomańskie, ale zaczynam czytać. Okazuje się, że to opis jednego z odkryć archologicznych. Znaleziono bowiem grób sprzed conajmniej 5000 lat, w którym spoczywały szczątki kobiety i mężczyzny. Zadziwiające jest jednak to, że byli oni do siebie przytuleni. Ładne. Jak dodam jeszcze, że odkryto ten grób w pobliżu Mantui, z którego to miasta rzut beretem do Werony, a w niej jak wiadomo Szekpir jedną z tragedii umiejscowił, nie zdziwi zapewne, że kobieta i mężczyzna zostali nazwani Julia i Romeo. Czytam i się zastanawiam, że może coś i w tym jest? Może miłość jest faktycznie wieczna? Ta prawdziwa znosi wszystko i jest i trwa nadal. Nawet czasem widać staruszków zakochanych. (Oczywiście nie wolno ich mylić z tymi frywolnymi, którym się wydaje, że są o sześćdziesiąt lat młodsi i dlatego taki dziadek wkłada krótkie spodenki, a babcia się maluje nie widząc jednak co maluje...) Może faktycznie miłość ma taką siłę? Nawet ta, która się kończy i pozbawia nas emocji i porywów serca, wzruszeń, podniet, niepewności, oczekiwań, zostaje jednak gdzieś w środku i miło o niej myślimy. Nawet jeśli mamy żal czy pretensje? Może to właśnie jest tym byciem poprzez czas i miejsce? Może miłości nie da się wymazać? Poza tym miłość jest podstawą chrześcijaństwa, niektórzy uważają, że to ona jest zalążkiem kultury. To dzięki niej powstały słynne obrazy, wiersze, poematy, powieści, rzeźby. Może? Mam nadzieję, że to prawda. Wszak emocje są oznaką energi w człowieku, a to znowu oznaką życia? Miłość czyni nas pięknymi - fizycznie, psychicznie, duchowo, emocjonalnie. Temu nikt chyba nie zaprzeczy. Oczy błyszczą i góry można przenosić i światy chce się zdobywać. Szleńczą, bo stać człowieka na wszystko i jednocześnie nic nie jest ważne poza samą miłością. Młoda, bo wszystko co napisałam wcześniej jest domeną młodości ducha. Tylko życzyć sobie takich porywów i wzruszeń i takiej właśnie miłości. Kto przeżył ją chociaż raz w życiu, wie, co to oznacza... No i tak jakoś mi się ciepło koło serca zrobiło. Miłość - temat piękny. I wcale nie taki znowu ograny. Rozpromieniona, bo uzmysłowiłam sobie znowu, że kocham bardzo, bardzo i szaleńczo i jestem kochana na zabój czytam dalej i wertuję. Hm... coś się jakoś tak przy maju gazeta niczym poradnik małżeński stała albo w abc dla zakochanych zmieniła. No ale mogę wszystko wybaczyć... Ta miłość. Na końcu jednak dopadłam zapowiedź nowej książki Coelho. Autora tego lubię i cenię. Niby prosto, ale w tym jego piękno. Niby naiwnie, a mądrze. Niby prosto z mostu, a subtelności w tym wiele. Mądry czlowiek i magiczny. Książki delikatne i zmysłowe, pełne najprostszej filozofii i religii, przepełnione dobrocią i zdrowym rozsądkiem. Zaczynam czytać fragment wybrany celem polecenia. No i już sama nie wiem, co o tej miłości myśleć...
Widać nie tylko place zabaw mi szkodzą. Jak tu na chwilę umysł wyłączyć? Czuję się, jakby mi własne myśli przeszkadzały... Chcę się na chwilę wyłączyć, nie myśleć, pić kawę i być małym pustaczkiem...
Ale tylko na chwilę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz