wtorek, 1 maja 2007

piękniś etatowiec i nerwy moje

    Na sporcie to ja się znam... Na piłce nożnej zwlaszcza. Wiem, że jest. I tyle mi w zupełności do szczęścia wystarcza. Mężuś za to lubi meczyki oglądać. Uff... dzikie krzyki, trąbki i to wszystko, co hałas czyni wyprowadza mnie z równowagi zanim się jeszcze zacznie. Mężuś zatem ogląda jedynie te ważne raz na rok czy ileś tam, a tak to skupia się na skrótach. No i w niedzielę są takie właśnie skróty. Cholernie krótkie... No ale na coś trzeba mu pozwolić. Skoro lubi tak te meczyki. Włączył sobie zatem program, który jest późńo i dwulatek już śpi i możemy sobie w spokoju telewizję obejrzeć. Włączył, a tu studio i jakiś facet mówi. W zasadzie chłopak. Facet. Nie, młody mężczyzna. Taki nawet sympatyczny z wyglądu. Ja się już zdażyłam wkurzyć, no bo widzę go po raz kolejny! Denerwują mnie natomiast wszyscy etatowi krzykacze zapraszani do programów. Gdzie człowiek nie spojrzy, tam taki etatowiec. No i jak to oni wszystko wiedzą! Tak... w teorii to są dobrzy. Nawet wiedzą (w teorii oczywiście) jak piłka wygląda. Na boisku jej za to nie oglądają... No i jak mnie ten krzykacz nie wkurzył! Już się nagrzałam i pytam mężusia kto to. Niech no chociaż nazwisko poznam pięknisia etatowca wszystkowiedzącego! Mężuś mówi, że to prowadzący i jakoś dziwnie milknie i się trząść zaczyna. Ja wkurzona, więc na mężusia uwagi nie zwracam tylko już na pięknisia najeżdżam, że to wyszczekaniec jeden, teoretysta i gawędziarz... Ale tak mi wreszcie do głowy przyszło, że coś z tym prowadzącym to mężuś mnie w maliny wpuszcza... O piłce nożnej wiem tyle co  nic, ale jakoś nigdy o prowadzącym nie słyszałam... Mężuś za to trzęsie się dalej i wybucha wreszcie śmiechem. Ze mnie!...
No tak... Na sporcie to ja się znam tyle co i nic. Na piłce noiżnej zwłasza. Krzykaczy etatowych wyedukowanych teoretycznie mamy w brud. Piękisia rozpoznam już zawsze - wszak to dziennikarz sportowy...
No bo nerwy mnie poniosły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz