poniedziałek, 5 marca 2007

dwulatek edukowany

    Siedzę opasana bandażem elastycznym, czy opaską uciskową - zwał jak zwał... Grunt, że ledwo mogę oddychać i sama już nie wiem, czy mogę zjeść kolację i czy w ogóle mam na nią ochotę. A wszysto nie przez jakieś nieszczęście czy wypadek (dzięki Bogu!) tylko zwykły, zdawało by się, bilans dwulatka.
Jakoś tak nam się nie składało, żeby ten bilans w styczniu odbębnić, ponieważ cały czas była jak nie epidemia grypy, to epidemia zapalenia płuc i oskrzeli. Dwulatkowi choroby zafundować nie chcemy, więc czekaliśmy aż epidemie przeminą. I tak się teraz miło złożyło, że mężusiowi wyskoczył tydzień wolnego, więc czemu by nie wykorzystać nadarzającej się okazji? Ha!!! Ten szczęśliwszy traf może nawinął się po moich ostatnich marudach... Ale ważne, że się trafił. Najszczęśliwsza pognała zatem z ranka samego do przychodni i umówiła nas na bilans. Tym sposobem przed południem wybraliśmy się na spacer i do przychodni - szczęśliwi i promienni, bo być razem możemy, a ja dodatkowo uradowana, bo w przychodni wsparcie nie małe miałam mieć!
Słonko piękne, pogoda cudna, nic nie zapowiadało afery. A jednak! Pani na filtrze objechala nas zdrowo, że dwuletnie dziecko ma pieluchę, a ja jeszcze w nerwach i w dziwnym przypływie szczerości, chlapnęłam jęzorem, że i od cycunia nie stroni... No i się zaczęło! Poczułam się jak alkoholiczka i narkomanka i w ogóle matka wyrodna, mężuś jawić mi się zaczął jako zwyrodnialec i degenerat, a dwulatek nagle okazał się dzieckiem prawie niedorozwiniętym, zagłodzonym i bardzo zmizerowanym. Ale nam się dostało! Ho, ho, ho... Dyskusja nie miała sensu. Repremendę dostaliśmy nie byle jaką. Tym okrutniejsza ona była, że zrugala nas moja pielęgniarka podstawówkowa. Musieliśmy poprzysiąc poprawę, a dwulatek musiał w przerwach w placzu obiecać, że procederu cyca zaniecha, a do nauki si do nocnika mocno się przyłoży. No cała się trzęslam! Ze zdenerwowania oczywiście. Potem dopiero sprawę przeanalizowaliśmy i uznaliśmy za zbyt natarczywe gderanie kobietki, która jest już mocno dojrzałą nastolatką. Ale w sumie czemu nie kuć żelaza póki gorące? Dwulatka utwierdziliśmy, że proceder uprawiany przez niego w nocy jest fe i be i w ogóle samo zło, a si musi we wskazane miejsce, bo pani go będzie odwiedzać i krzyczeć nań. Potem długie pożegnanie z cycuniami nastąpiło i mężuś pod czujnym okiem dwulatka obandażował mnie sumiennie i ciasno i chyba przesadnie mocno. Dwulatek biega w majtusiach, których ma dużo, ale jakoś do tej pory nie udawało się mu całokształtu wyjaśnić i dostatecznie sugestywnie wytłumaczyć. Do najszczęśliwszej i do drogiej już zadzwoniliśmy i dwulatek opowiedział calość i swoje żale im wylał przez komórę i obiecał poprawę. Pani pielęgniarka jest teraz w jego główce kimś w rodzaju potwora. Mnie już wszystko boli, podłoga ciut mokra, nocnik suchy i noc przed nami. Dobrze, że mężuś w domku... Najszczęśliwsza sprawę podsumowała, że jak zwykle czynnie urlop wykorzysta - albo remont, albo malowanie, albo dwulatek edukowany...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz