piątek, 30 marca 2007

"miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty..."

    Humor nadal nostalgiczno - refleksyjny. Ale już bardziej pogodny niż płaczliwy. Czyli jestem na dobrej drodze do oczyszczenia się... Hm... takie oczyszczanie duszy jest dobre. NIe żaden dołek, tylko refleksja nad sobą. Nad tym, co chcę od życia i od siebie. Widać dusza oczyszcza się samoistnie przy okazji oczyszczania organizmu. Ale już widzę, że dobrze mi to zrobiło. A przy okazji ile myśli! Hohohohohoooo!...
Nie wiem, czego tak naprawdę chcę od życia. Gdy miałam dobrą pracę i byłam zabiegana, realizująca się zawodowo, tęskniłam do domu, chciałam mieć ciepły dom i rodzinę własną. Teraz porównuję się z koleżankami pracującymi po dwanaście godzin dziennie i braknie mi trochę tego rozgardiaszu, szpilek, garniturów i perfum... Oj braknie... Tamto życie już nie wróci i nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać. Ale jak pomyślę, ile one tracą i jakie mam szczęście mając takiego dwulatka i takiego mężusia, jestem szczęśliwa. Z drugiej strony, gdy patrzę w parku na zaniedbane mamusie wypieszczonych i rozwydrzonych dzieci, odruchowo sprawdzam, jak ja wyglądam. Ostatnio najszczęśliwsza śmiała się ze mnie, że nawet przed wyrzuceniem śmieci muszę umyć wlosy i wymodelować, umalować się i włożyć obcasy. Więc może nie jest ze mną tak źle? I może nie wyglądam w sposób tak opłakany, jak typowa mamusia z placu zabaw? Ale może nie jestem tak ciepła jak one i nie tak dobra, bo do piasownicy już nie wejdę... No właśnie... Gdzie kończy się matka, a zaczyna kobieta? Ale analogicznie, gdzie kończy się kobieta a zaczyna żona?... Jakoś mężuś nie wraca już do domu z bukietem kwiatów. A ja tak lubię dostawać żonkile albo konwalie, a najbardziej nagietki. Nie wychodzimy już do kina, ani na obiad. Nie wychodzimy popróbować nowych gatunków win. A może będąc matką, kobieta jest inną kobietą? I dlatego brakuje mi perfum i garniturów, szpilek i bieganiny... Ale przecież "miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty..." i dlatego mężuś ze zrozumieniem podchodzi do moich nastrojów refleksyjno - nostalgicznych... A ja cieszę się, że je mam, bo pozwalają mi zrozumieć samą siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz