sobota, 10 marca 2007

niebywały urok dziwnej budowy ciała mego

    Męczył mnie już dwulatek okrutnie i za nic nie mogłam mu sia zrobić od cyca. Już nawet mnie to nie denerwowało - byłam załamana. A wokół same opowieści, jak to kto i do kiedy - średnia trzy lata. Myślałam zawsze najpierw, że kogoś to dopiero nieszczęście spotkało, a potem zaraz sobie uświadamiałam, że ja już też do tej grupy nieszczęśliwych wśródznajomych anegdotkowiczek muszę należeć. Ale dopiero babsko w przychodni (fachowo nazwane pielęgniarką na filtrze) zmotywowalo mnie i przestraszyło dwulatka. Mnie zresztą również przestraszyło. I mężusia. Mało nam tyłków nie sprała. A przynajmniej chciała, albo wrażenie takie sprawiała... No i udalo się. Od poniedziałku chodzę opancerzona bandarzem elastycznym, ktory mężuś wiąże z siłą ogromną. Hm... jak kiedyś kobiety mogły chodzić w gorsetach? Toż to nieludzkie jest! O istnieniu płuc juz dawno zapomniałam i dziękuję za posiadanie przepony, którą teraz mocno eksploatuję. Kasia wspiera mnie telefonicznie, wspominając jednocześnie po raz kolejny swój prywatny pancerzo-koszmarek. Słucham i w duchu dziękuję, że u mnie jest nieco lepiej... A może tylko tak ubarwia, żeby mnie na duchu podnieść?
Ale wracając do tego, jaka to jestem nieszczęśliwa... Pancerz na piersiach, przepona w użyciu, każdy, kto miał na biologii lekcję o anatomii człowieka już zapewne wie, że nie mniej, nie więcej tylko mam przez to brzuch wybrzuszony okrutnie. Jest mi źle! Wyglądam jak w szóstym miesiącu ciąży, bo w dodatku woda zatrzymywać mi się zaczęła i każdy patrzy na mnie z politowaniem, że bezpierśna, oprócz niebywałego uroku dziwnej budowy ciała jestem.
Kochana Agata z radą pospieszyła. Ta magiczna, bo nie-magiczna do cierpień się nie dołącza, bo wypracowań ma masę do sprawdzenia i powiedziała, iż pocierpi ze mną, jak swoje odbębni. No tak i mi cudo lek podsunęla. A w zasadzie nazwę jeno. Hm... ni to zioła, ni to co. Ponoć pomaga. Mężuś szuka na ten temat informacji w internecie i ciągle wychodzi, że może pomoże. Zobaczymy...
A jutro obiad u ciotki... Nie mam się w co ubrać, żeby tyle mankamentów zatuszować. Żeby to chociaż moja ciotka była, a to mężusiowa własność. No to jutro ciekawie być może... Już się cieszę!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz