wtorek, 27 marca 2007

jak dwulatek z Agatą magiczną dał sobie radę

    Eh!... Zbiegałam się dzisiaj, a nogi mi weszły w tę część ciała, gdzie plecy tracą swoją nazwę szlachetną. Jeśli ktoś kiedyś musial być w kilku szkołach celem załatwienia ważnej sprawy jednego dnia, wie dokładnie, co ja teraz czuję... Oj... kawy...
Za to dwulatek został dzisiaj z Agatą magiczną, która pomoc szczerze zaoferowała. Jak oferuje, czemu jej nie wykorzystać? Niech sobie ciotka instynkt macierzyński przy dwulatku zweryfikuje. Stawiła się zatem o godzinie umówionej z wielką siatą prezencików - przekupstw i poszło gładko. Udało mi się wyjść z domu po starannym wyszykowaniu się i bez oganiania się od płaczącego dwulatka. No super, pomyślałam, aurę zmieniła, albo urok na dziecko rzuca. No ale umówione spotkania, rzecz święta, toteż ufając przyjaciółce powierzyłam jej dziecko, mieszkanie i dwa koty. Przezornie uprzedziłam, żeby stresu nie odczuwała, jak się coś stłucze albo wyleje. Samo rzecz jasna. Majtusie i rajstopki dwulatka wskazałam razem z innymi częściami garderoby tak dużego mężczyzny, zabrałam dokumenty i poszłam ku uciesze dwulatka, który nie mógł się już doczekać mojego wyjścia i porządzenia ciocią Atą. Po jakiejś godzinie okazało się, że dom istnieje, mieszkanie bez większych zniszczeń, dwulatek bawi się ładnie, a ja mogę się nie spieszyć i załatwiać sprawy. No, no! Agata magiczna się spisuje pomyślałam i bez wyrzutów sumienia, które zaczęły się już do mnie przplątywać zaczęłam ganiać po całym mieście powiatowym, które kiedyś wojewódzkim było. No ale co tak nie będę się interesować!? Trzeba zadzwonić i ciotkę na duchu podtrzymać! W końcu własne dziecko znam... Przy drugiej rozmowie okazało się, że jest ok, ale ciut się narozrzucało wszystkiego, a ciocia Ata miała za mało siły perswazji i dwulatek stanowczo odmówił korzystania z nocnika sprawy załatwiając inaczej. Już przygotowana psychicznie na bajzel i kałuże spokojnie zrobiłam zakupy. Jak weszłam do domu, okazało się, że jest cicho i przede wszystkim, że dom stoi. Ale okazało się również, że Agata magiczna jest przetrzymywana w kuchni wraz z połową sprzętów dwulatka, który szykował dla cioci mikstury farmaceutyczne, robił przegląd jej torebki i malował się po całej buzi szminką. Potem uslyszałam, że dwulatek był bardzo grzeczny, poza incydentem siusiania na nasze łóżko i pobiciem cioci, ale lekko, natomiast Agata magiczna jest wykończona, zapewne za sprawą niskiego ciśnienia i instynkty macierzyńskie nie przeszły jej, chociaz lekko się osłabiły, ale zawsze chętnie z dwulatkiem zostanie. Teraz drań maly śpi już drugą godzinę, dom do porządku doprowadziłam, a Agata ostatkiem sił dojechała do domu. I zapewne położyła się spać z myślą, abym zbyt czesto o pomoc nie prosiła. Coś mi się jakoś przypadkiem o uszy obiło, jak opowiadając, co się tutaj działo, westchnęla, że nie wie, jak ja sobie z tym wszystkim radzę. No właśnie nie wiem! Ale pocieszające, że nawet czarownica ;) tego nie potrafiłaby ogarnąć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz