poniedziałek, 12 marca 2007

kosmaczek i przaśna babcia

    Pogoda przepiękna. Aż chciało się dzisiaj wyjść z domu. Byłam z dwulatkiem w parku i na placu zabaw. To niesamowite, jak dwuletnie dziecko potrafi zmęczyć czlowieka! Potem w drodze powrotnej on sobie siedział i robił zia wózeczkiem, a ja musiałam maszerować. Doszłam dzisiaj do wniosku, że wykańcza mnie pobyt na placu zabaw. Mężuś idzie tam z dwulatkiem i jest ok. Ja idę i mam dość po kilku minutach. Wiem już nawet, dlaczego. Jak wszystkim wiadomo, własne dziecko jest zawsze najmądrzejsze i nad wyraz rozwinęte. A jeśli jest się babcią takiego geniusza, to ten geniusz jest jeszcze bardziej genialny. No i tak sobie stałam w tym piachu dzisiaj i patrzylam się na dzieciaka, który namiętnie tarzał się w brudnym piachu. Żeby to jeszce jakiś niemowlak był, mogłabym zrozumieć, ale chlopczyk na oko cztery lata. Umorusany, ubrudzony i tak jeździ brzuchem po tym piachu. A wcale nie była to piaskownica, tylko najklasyczniejszy syf ugniecionego i zanieczyszczonego piachu przydrabinkowego. Wreszcie zainteresowałam się, że może dziecku coś jest i potrzebuje pomocy. W głowie już nawet myśl miałam, że może to niemowa i dlatego o pomoc nie wola, a konwulsje takie z bólu ma. Zaczęłam rozglądać się za kimś doroslym, kto mógły być opiekunem dziecka i jednocześnie zaczęlam do niego zagadywać. Na to zjawia się babcia. Hm... Cudo malowane przaśnie... No i się zaczęło. Mężuś śmieje się zawsze ze mnie, że na czole mam chyba napisane: wyżal się, albo: opowiedz mi swoją historię. Zawsze i wszędzie nikt nikogo nie zaczepi, zawsze mnie. A jak np. na przystanku autobusowym trafi się jakiś pijak, to mur beton będzie ze mną chciał rozmawiać, wygada się o problemach z żoną, zapyta o poradę życiową itd. itp. Zdażyłam się już przyzwyczaić. No i babcia przaśna się również do mnie odezwała. Gada i gada i wnusia inteligencję zachwala, a geniusz pyszczydłem po piachu jeździ. No to babcia patrzy i podziwia i mówi, że on taki wspaniały i w ogóle i rozumny i zahartowany, nawet w deszcz z nim na spacer wychodzila zimą. No i to zahartowanie może nawet i prawdą być, bo piach zaczął zjadać prosto spod butów. Myślę sobie - Newton i Einstein, dwa w jednym! Ale zaobiegawczo dwulatkowi zaczęlam zabawy podsuwać, żeby tego geniuszu nie podpatrzył, bo jak mi się piachu nażre, to problem będzie. Odsuwam się trochę, a przaśna za mną i gada dalej. Zimą z wnusiem do Krynicy pojechała. Wnusio pierwszy raz narty zobaczył, zalożył i jak pojechal! Instruktor powiedział, że ludzie latami trenują i tak nie potrafią. A babcia brnie dalej - jak by stok był, to by sokczył... Zabralam dwulatka i uciekłam. Tego było już za wiele. Na szczęście spotkałam się z Kasią. Ona tak samo jak ja ma nie takie genialne dziecko, jak tej pani wnusio. Zatem chłopcy nie jedli piachu, ani się w nim nie tarzali. Bawili się zwyczajnie - jak te matoły, samochodzikami, łopatką i kopali pilkę. Potem poszłyśmy z nimi na zjeżdżalnie. Muszę dzisiaj mężusia zmartwić, że z dwulatkiem coś jest nie tak...
W dodatku dzisiaj na tym świeżym powietrzu zfisiowałam zupełnie. A wszystko, jak zwykle, za sprawą Agaty magicznej. Przejęta moim cierpieniem obecnym przeszukała, zapewne bardzo tajemne i tajne księgi i zielniki i zapewne zdobyte informacje wrzucila w internet - jest wkońcu nowoczesną czarownicą. Podała mi dzisiaj nazwę preperatu absolutnie ziołowego, który ma pomóc. Perswazje chwilę trwały, ale nie za dlugo. No bo mieć zatrzymaną w nadmiarze wodę w organizmie, albo nie mieć. Wybór jest prosty. Mężuś już wyraził swoją opinię na ten temat. I wcale pochlebna ona nie jest. A ponieważ najszczęśliwsza zbyt często podziela pogląd swojego zięcia, to na wszelki wypadek zapomnę jej o tym powiedzieć... No i tak sobie teraz siedzę i szukam w zielniku wiadomości dotyczące roślin brzmiących jak czarna magia - kosmaczek, nostrzyk, nawłoć pospolita. Nazwy te niby to nawet i miłe są. Niech pochłoną hektolitry wody tylko! Nic więcej od nich nie chcę... Z resztą i tak już za późno, bo najpierw wypiłam, dopiero sprawdzam. Logicznie i mądrze, jak zawsze. Hm... ten kosmaczek zwłaszcza taki miły z nazwy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz