piątek, 15 czerwca 2007

jak to się stringi w mieście powiatowym nabywa

    Poszłam wczoraj sobie bieliznę kupić. Obok mnie jest sklep pani Marylki, która ma bluzeczki dobrego gatunku i bieliznę wiodących firm. W sklepie nikogo poza nami. Ale gdy tylko zostałam zapytana, co dzisiaj potrzebuję, do sklepu zaczęły wchodzić klientki. Wszystkie będące mocno starszymi nastolatkami. I jak na komendę wszystkie na mnie spojrzały - no bo co ona może sobie kupić. No to ja poprosiłm o bieliznę. A one patrzą i słuchają pilnie, co też matka tego dziecka w wózku kupować będzie. Ha! pewne wręcz były, że coś nieprzyzwoitego nabędę! Pani Marylka podaje to i tamto i pyta zaaferowana, jakie majtki mi podać. No to ja zczynam, że białe, do letnich, cienkich ubrań i najlepiej - a tu Marylka wchodzi mi w słowo i dodaje, że chyba nie stringi... Cisza jak makiem zasiał i babiny wzrok wlepiają we mnie coraz intensywniej. Jaskry bledną, słuch się wyostrza, a ciekawość aż iskrzy w powietrzu. Przełknęlam ślinę i absolutnie wbrew sobie mówię, że oczywiście, że nie stringi. (No czy ja na właścicielkę stringów wyglądam?) No to Marylka rozkłada majtochy na ladzie. Majtochy nie lada. Hm... niemalże majtochy nogawką pełne. Pooglądałam, kupiłam jedne figi i obiecałam przyjść później, jak dostawa nowego towaru będzie.
Zła jak nieszczęście wyszłam ze sklepu. Jestem dorosła od hohohoo, mam męża i dziecko, a majtek kupić nie zdołałam! Postanowiłam, że Marylkę zdradzę tym razem i do innego sklepiku pognałam. Już nawet nie tyle z potrzeby, ile z zacięcia na sprawę. Pani zaczęła przechodzić samą siebie, dwoić się i troić. Coraz to nowe wzory i kolory. Wzory wiodące w tym roku. Hm... tym wiodacym jest wstążeczka jedwabna i koronka o szerokości trzech centymetrów. No i jakoś tak sobie wybrałam trzy pary. Niech mnie ten jedwab opina! A pani podsuwa to i tamto i rabat obiecuje i śmiga wokoło jak fryga. Wreszcie pomyslałam i o cenę zapytałam. Hm... No i wyjaśniła się troistość panienki w momencie, a ja stringów bać się zaczęłam. Tak stoję i myślę, czy lepiej męża zrujnować i wydac cztery stówy na trzy pary wstążeczek... Zdrowy rozsądek jednak tym razem wziął górę... W sumie trochę sklepów jeszcze zostało i szansa, że gdzieś majtochy nabędę jednak istnieje... A ponieważ uparta jestem przeokropnie i wedle przysłowia do trzech razy sztuka, znalazłam już w następnym takie, coby były ładne i firmowe i dobrego gatunku i nie rujnujace mężusia.

    Za to wieczorem, gdy najszczęśliwszej opowiadałam o moich trudach dnia, usłyszałam od rozchichotanej matki, że jak mnie na majtki normalne nie stać, to mi najszczęśliwsza dołoży... Żeby tylko tak ona wiedziała, jaki ten brak materiału jest kosztowny i trudny do zdobycia w powiatowym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz