wtorek, 19 czerwca 2007

nowa cecha ma

    Od dzisiaj mam jeszcze jedną umiejętność. W zasadzie to chyba nawet nie jest umiejętność, to raczej cecha. Otóż... stałam się niewidzialna. Tak, tak, tak! Nie żartuję. Jestem moi kochani niewidzialna! Przekonałam się dobitnie dzisiaj o tym fakcie!
Poszłam dzisiaj do apteki i stanęłam przy okienku za panią (jedną w kolejce). Okienka były dwa - przy jednej dwie osoby, przy drugim jedna, więc mój wybór był oczywisty. No i tak stoję sobie i z dwulatkiem konwersuję i czekam aż pani kupi wszystkie eliksiry dla siebie. Pani zapłaciła, więc ja wyciągam receptę i kładę na ladzie, a tu podchodzi wymalowana piękność muzealna i z mojej lewej strony wsuwa swój pliczek recept. Pani farmaceutka bierze jej pliczek bez słowa rzuconego w moją stronę i zaczyna babszytla wymalowanego obsługiwać. Myślę sobie, może chora i cierpiąca, ale jakoś tak tego nie widać. Niech kobiecinie będzie, ale ta na mój gust ma się całkiem nieźle. Stoję jak ta lala i patrzę, a paniusia sobie wybiera i przebiera i pół życia opowiada i okazuje się, że leki muszą być firmy tej i tej, bo tamtej nie lubi, a po owej jej się odbija. Dwulatek niecierpliwi się mocno i ciagnie mnie po obiecane jagody, więc głośno odpowiadam dziecku, że musimy poczekać, bo mamusia najwyraźniej nie wie, z której strony kolejka i pani przed nas się wcisnęła, a tu żadnej reakcji, czy spojrzenia. Stoję i czuję, jak mnie nerwy ponosić zaczynają. A muzealna gada i gada i historie opowiada. Trafiło mnie i poszłam do innej apteki. Niech sobie inna zarobi. W sumie zostawiłam w niej niemało...
Tak sobie tylko teraz analizuję... No jak nic niewidzialna jestem. No bo może i wyglądam na pomocną i nieagresywną, ale głos mam raczej słyszalny. Eh... w sumie to może i cecha całkiem przydatna się okaże czasem?... Ale póki co idę nerwy rozładować przy odkurzaczu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz